Przewidywany czas czytania to 3 minuty.
Mam pytanie. Co się zwykle dzieje w książkach, grach i filmach, kiedy dochodzi do wybuchu epidemii, zmieniającej ludzi w krwiożercze mutanty? Jeżeli waszą odpowiedzią jest upadek władz, anarchia i walka o przetrwanie pojedynczych jednostek, to trafiliście w sedno. Tak też jest w Ares Virus. Z jedną małą zmianą. To pierwsza od dłuższego czasu mobilna gra survivalowa, która naprawdę mnie wciągnęła.
Ares Virus – nie zadawaj się z mutantami
Wcielamy się tutaj w Neil’a, członka oddziału komandosów. Wraz ze swoją grupą do zadań specjalnych został on wysłany do laboratorium chemicznego. Celem misji jest zdobycie leku zwalczającego działanie wirusa Ares, który zmienia ludzi w pewnego rodzaju mutanty. Jednakże, podczas szturmowania budynku, żołdacy zostają zaatakowani przez hordę zombipodobnych stworzeń. Neil traci przyjaciół, a po chwili także przytomność. Pozostaje mu przetrwać na tyle długo, by zdobyć antidotum i uratować ludzkość.
Robin Hood, pogromca chrząszczy
Fabuła fabułą, wszystko sprowadza się do tego, by przetrwać. Dlatego głównym elementem zabawy jest zbieranie surowców i jedzenia oraz tworzenie coraz to lepszych przedmiotów. Z czasem pozyskujemy nowe plany poszczególnych elementów naszego ekwipunku, jak i ulepszenia stanowisk służących do ich budowania. Jest to bardzo dobrze zaprojektowane, gdyż gra nie wymaga od nas ciągłego grindu i materiały nie są trudno dostępne. Wraz z postępem spotkamy także postacie niezależne, które oferują zadania poboczne lub będą chciały z nami pohandlować.
Teraz parę słów o systemie walki. Nie jest on zbytnio wymagający, każdy rodzaj przeciwnika atakuje w charakterystyczny dla siebie sposób. Na przykład, dzik szarżuje po prostej linii, a szeregowy bandyta rzuci się na nas z nożem. Dopiero w większych grupach niemilcy stają się naprawdę niebezpieczni. Ponadto, co jakiś czas będziemy musieli stawić czoła bossowi, a to wymaga już lepszego przygotowania.
Buty z liści i patyków
Jeśli chodzi o stronę techniczną, nie mam zupełnie nic do zarzucenia. Może raz, czy dwa, po wczytaniu się poziomu, gra przez chwilę się lagowała, ale to szybko minęło. Nie ma tu też problemu z wykrywaniem uderzeń i kolizji. Tytuł jest po prostu dobrze zrobiony. Oprawa graficzna nie obfituje w kolory, co dodaje klimatu, a rysunki postaci są zadowalające.
Bez wyrzutów sumienia mogę Wam polecić Ares Virus. Gra do specjalnie trudnych nie należy, co przynajmniej mi, zupełnie nie przeszkadza. Zabawa dostarczyła mi sporo przyjemności i tytuł pozostanie ze mną jeszcze na długo. Ode mnie to tyle, do zobaczenia wkrótce!