timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

SLAVIKA: Równonoc

Muszę przyznać, że dość długo zastanawiałem się nad zrecenzowaniem tej gry. Głównym powodem był fakt, że w sumie jest to młodsza siostrzyczka innej gry, nazwanej po prostu Slavika. Zdecydowałem się jednak na drugą część. Dlaczego? Ponieważ sprawiła, że pierwsza mogłaby nie istnieć.

slavika-rownonoc

Kupując Slavika: Równonoc spodziewałem się karcianki mocno poprawionej w stosunku do starszej, gorszej siostrzyczki, z tak samo dobrymi grafikami i o wiele bardziej grywalnej. Wszystko się spełniło. Tyle że momentami miałem wrażenie, że autor postarał się aż za bardzo. Łatwo było się domyślić, że takie przekombinowanie pochodziło z chęci nieszkodzenia sprzedaży pierwszej edycji — w końcu wyszły z Wydawnictwa Rebel.

Na początek warto by było powiedzieć, co w obu grach warte jest uwagi. Po pierwsze iście staro słowiański klimat. Zarówno w grze Slavika, jak i Slavika: Równonoc, wcielamy się w coś w rodzaju losu, kierującego i potworami, i wybranym przez nas klanem. Każdy klan ma swój kolor, swój emblemat w postaci zwierzęcia i swoich bohaterów, którzy oprócz tego, że świetnie narysowani, posiadają inne klimatyczne imiona — jeśli chodzi o umiejętności bohaterów, w każdym klanie jest tak samo. Oczywiście również tutaj pojawiają się różnice. Bohaterowie ze Slavika, w mojej opinii okazali się zdecydowanie mniej użyteczni od Slavika: Równonoc.

Jednak miały być jeszcze potwory. Tutaj właśnie pojawiło się przedobrzenie. Podczas gdy w Slavika mięliśmy, wilkołaki, strzygi, wąpierze, a nawet żmija, w Slavika: Równonoc dostajemy ot choćby Raroga — który grafiką do złudzenia przypomina feniksa. Zgrzyt? Na szczęście, to przedobrzenie jest, tylko na pierwszy rzut oka (jak się okazuje, w mitologii słowiańskiej rzeczywiście występuje duch ognia występujący najczęściej pod postacią ognistego sokoła). Te potwory mogą pomóc nam o wiele lepiej poznać naszą rodzimą starą mitologię, bo wszystkie, naprawdę wszystkie stwory występujące w Slavika: Równonoc pochodzą z mitologii słowiańskiej.

slavika-rownonoc

Grywalnie Slavika: Równonoc właściwie deklasuje starszą siostrę. Karty plansz posiadają o wiele więcej funkcji, karty skarbów należy zbierać z rozwagą, żeby uzyskać z nich więcej punktów, a same zasady podziału łupów też zachęcają do strategicznych posunięć (ot choćby jest prawo podziału mówiące, że ten, kto ma więcej bohaterów na zwycięskiej planszy, bierze kartę skarbu jako pierwszy, ale potem są kolejni gracze, co oznacza, że czasami warto położyć na planszy choćby jednego bohatera i wspomóc tym samym rywali). Dochodzi do tego jeszcze plansza drogi słońca, dzięki której sytuacja na planszy może się nagle zmienić (na przykład, kiedy mamy za dnia położonych czterech bohaterów, a tu nagle stanie się noc, podczas której kartę terenu mogą okupować zaledwie trzej bohaterowie).

Żeby jeszcze bardziej wprowadzić się w klimat, możemy też zawsze przeczytać opowiadanie Marcina Wełnickiego, czyli autora obu gier spod znaku Slavika. I właśnie, jeśli chodzi o obie gry, należy też wspomnieć o próbie ich połączenia. Widać, że autor lubuje się w prostych działaniach matematycznych. Jednak owe wskazówki na końcu instrukcji Slavika: Równonoc sprawiały, że miałem ochotę wykrzyczeć jedno i to samo pytanie. Na Peruna, a po co?!

Slavika: Równonoc ewidentnie i bezsprzecznie stanowi poprawioną wersją jedynki. Nie ma co wydawać dodatkowej kasy, chyba że koniecznie chcemy mieć dwa nieco różniące się deki. Tylko, po co, jeśli Slavika: Równonoc wystarczy w zupełności do dobrej zabawy. A w tę grę da się spokojnie rozegrać masę partii tylko we dwoje, a potem ruszyć w bój z większą grupą graczy. Gra nic na tym nie traci, anie też nie zyskuje.

Jeśli lubicie słowiańskie klimaty i macie dosyć wszędobylskich zniewieściałych elfów, krasnoludów o brodach zalanych piwskiem i zielonoskórych, wrednych, goblinów, hobgoblinów, orków oraz ogrów, Slavika: Równonoc to gra dla was! A wersją podstawową w ogóle nie zawracajcie sobie głowy.

[wp-review]
O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły