timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Po wielu partiach w planszówki i gry przygodowe, lekturze kolejnych książek o drugim, a nawet trzecim dnie oraz wszelkich innych sposobach dostarczania sobie intelektualnej i głębszej rozrywki, doznałem nagłej potrzeby rozwalenia czegoś. Ot tak po prostu chciałem wcielić się w żywą maszynę do zabijania jakich mnóstwo w grach. Złapać pukawkę i wystrzelać masę, hordę a najlepiej całą rzeszę przeciwników. Nagle w moje ręce trafiło SUPERHOT.

SUPERHOT

Z poprzednich artykułów łatwo wywnioskować, że lubię gry klimatyczne. Dla mnie gra musi mieć jakąś minimalną treść. Na tej podstawie, moglibyście się po mnie spodziewać, że gdybym dostał grę, w której wieloboczny, koślawy ludek ze szkła biega po biało-szarej mapie (gdzie kolor szary służy do zaznaczania konturów), rozwala czerwone ludki czarną bronią (które sądząc po tym, jak się rozpadają i jak przy tym brzmią, rzeczywiście są ze szkła), pograłbym pewnie gdzieś z dwie godziny, rozłożone na cztery podejścia co trzydzieści minut. I nie pomogłoby tu nawet ciekawe podejście do manipulacji czasem. Pewnie by tak było, gdyby SUPERHOT polegało wyłącznie na tym. Na szczęście wcale tak nie jest.

SUPERHOT - GameBy.pl

SUPERHOT, jak zdołałem się dowiedzieć, pierwotnie powstało, jako projekt do konkursu 7DFPS, a dokładnie edycji z 2013 roku. Projekt tak się spodobał, że po wylądowaniu na Kickstarterze, gdzie zdobył ponad 250 tysięcy dolarów i zdobyciu podobnej kwoty z umów z partnerami, pojawić się w serwisie Steam jako pełnoprawna gra.

Protagonista SUPERHOT na początku swojej przygody jest prawdopodobnie hakerem, o czym świadczyć może menu główne gry, wyglądające niczym interfejs w DOS. Kto inny grzebałby dzisiaj w DOS-ie? Po krótkiej sekwencji czatu otrzymujemy (i jest to powiedziane dosłownie) crack do gry. Zaraz potem lądujemy w pierwszej planszy. Rozwalamy czerwonych gości. Przeskakujemy do następnej i znowu zabijamy. Nie ma w tym większego sensu, tylko zabijanie. Czy aby na pewno? Szybko dowiadujemy się, że jest w tym coś więcej.

SUPERHOT - GameBy.pl
Gra zaskakuje. Naprawdę. Najpierw klimatem z pogranicza filmów hakerskich i cyberpunka (tego klasycznego cyberpunka z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych), by potem wciągać nas w fabułę mocno przywodzącą na myśl „Neuromancera” Williama Gibsona. Samo kilkukrotnie powtarzane w grze stwierdzenie „Umysł to Software” wpisuje się idealnie w iście amerykańską, cyberpunkową konwencję. Nie zraziła mnie nawet niezbyt piękna, kompletnie nierealistyczna grafika, bryłowata, jak wirtualna rzeczywistość w ekranizacji „Johnego Mnemonica” wyreżyserowanej przez Roberta Longo. Okazało się, że taka grafika, posiada pewne atuty, które twórcy wykorzystali idealnie. Dzięki niej czerwoni przeciwnicy są doskonale widoczni, a trajektoria wystrzelonych kul, mimo że tak prosta, robi jednak piorunujące wrażenie.

Moim zadaniem jest uczciwie polecić tę grę każdemu. Polecić mimo krótkiej kampanii dla jednego gracza (choć dla mnie była idealna, bo wiele map jest ciężkich do przejścia i udaje się dopiero za dwudziestą próbą albo wiele, wiele prób później). Polecić mimo ceny (22,99€ na Steam). Po prostu muszę ją polecić. Muszę, bo wsiąkłem i zniknąłem. Teraz jestem w grze. Jestem jednym z wielu. Wszyscy chcemy, żebyście wy też grali. Musi być nas więcej. Zagrajcie. Dołączcie do nas.

[wp-review]
Życzymy Miłego Grania!
O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły