timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Tak, owszem… Byłem na Good Game Warsaw. Na dodatek nie tylko ja. Część naszej skromnej redakcji również nawiedziła PTAK Warsaw Expo znajdujące się w Nadarzynie, czyli ściśle rzecz ujmując pod Warszawą. Ale co tam! Nic nie mogło mnie powstrzymać przed przybyciem na imprezę, która w końcu miała być największym gamingowym wydarzeniem w stolicy, a której organizatorzy tak nas nakręcili, że dumni i radośni postanowiliśmy udzielić naszego patronatu. Dzisiaj pytam siebie: Czemu nic mnie nie powstrzymało? Naprawdę, ten jeden jedyny raz przydałby się jakiś kataklizm.

Jazda autobusem (który wyglądał zupełnie inaczej niż te opisywane na stronie) zajęła jakieś pół godziny. Z krótkiej rozmowy z kierowcą  dowiedziałem się, że zmierzam na samą końcówkę imprezy (było po godzinie szasnastej). Wierzcie lub nie, ale inni pasażerowie również się zdziwili. Dalsza poglądowa rozmowa utwierdziła nas wszystkich w fakcie, że niby skąd mieliśmy cokolwiek wiedzieć, jeżeli nie było programu, a jedynie lista atrakcji.

ggw_1

Ale nic to! Dojechaliśmy! Czas na wejście!
Olewam, że obsługa nie ma pojęcia, jaki identyfikator ma mi wydać, a na dodatek nie może znaleźć mnie na liście (patronat, nie?). Ważne, że zaraz zagram sobie w jakieś fajne gry i spotkam fajnych ludzi, którzy je stworzyli. Będę przeciskał się przez tłumy, a z powodu ciekawych stoisk przejdę całą drogę, jak po dobrej imprezie – od jednej krawędzi do drugiej. Cóż może i bym tak zrobił, bo stoiska akurat były ciekawe, o czym świadczyło ciągłe oblężenie stanowisk przez dzieciaki głodne pogrania w kolejne gierki, jednak spora część tych stoisk była po prostu pusta.

ggw_4

Jak wspomniałem wcześniej pech chciał, że nie mogłem przybyć wcześniej, więc o ewentualnych tłumach wypowiadał się nie będę, a przynajmniej nie o tych przed 16:00. O tych po owej godzinie powiem krótko: Nie było takowych.  Na wielkiej hali pośród szeroko rozciągniętych stoisk pusto i głucho. Nie było na kogo wpaść, nie było nawet tłumiku, który zgromadziłby się wokół czegoś ciekawego (no może poza finałem Sabotażysty i tłumem wokół e-sportowych rozgrywek).

ggw_5

Dalej na szczęście było lepiej, jednak jedynie pod kątem ciekawości stoisk oraz e-sportu. Niestety nie łyknąłem jakoś bakcyla i ruszyłem do kolejnej strefy. Z tej zawróciłem niemal natychmiast. Strefa YouTuberów, w której nie było żadnej z internetowych sław, z DJ’em atakującym moje uszy ogłupiającymi umcykami, nie była strefą dla mnie (wiem, jestem zbyt wybredny).

Słabo z organizacją. Nawet nie powiedzieli nam ile mamy stoisk. Widzisz te tam. To powinny być nasze, ale że przysłali niejasnego maila w ostatniej chwili, to spakowaliśmy się, że tak powiem „podęcznie” i przyjechaliśmy. Dlatego też nie można u nas zagrać, sorry.

wyznanie Kamila z Jutsu Games

Po takim wyznaniu zacząłem pytać dalej. Okazało się, że nie był on odosobnionym głosem. Tym razem zarówno pytani przeze mnie uczestnicy, jak i wystawcy niemal zgodnie powtarzali jedno i to samo „SŁABA ORGANIZACJA”. Spotkanie z resztą ekipy, która naszukała się miejsca umówionego spotkania z pewną osobą, którego, jak później się okazało, nie ma, a które zostało wskazane przez obsługę, również nie nastrajało pozytywnie do imprezy.

ggw_6

Zgniłą wisienką na zakalcu okazał się być autobus, który według organizatorów odjechał puntkualnie o 18:00, pomimo, że byliśmy kilka minut przed tą godziną na miejscu (może nie dużo, ale jednak), a właściwie kilka kolejnych, które jak nam ogłoszono i to cytat: „Nie wiadomo kiedy przyjadą, jak wielkie będą i ilu ludzi zdołają zabrać” (sic!).

ggw_7

Ostatni dzień imprezy – czyli niedzielę – spędziłem w domu. Był to dobry wybór.
A wy byliście? Jakie były wasze wrażenia? Czekam na opinie w komentarzach i…

Do Napisania!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły