timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Po dość emocjonalnym jak dla mnie Falkonie, trzeba było pójść za ciosem i ponownie zahaczyć o jakieś fantastyczne cuś. Podczas Falkonu pewna Pani zapraszała wszystkich na Warsaw Comic Con. Po krótkiej rozmowie z rodziami, oni stwierdzili „JEDŹ”. Żartobliwie zahaczyłem naczelnego, któremu napisałem, że „Chyba go poproszę o prasówkę”. Pan Naczelny nie chwycił ironii i po kilku minutach dostaję mail, że mam akredytkę. Dziś jestem w domu po Warsaw Comic Con, który zaskoczył wszystkich 2 edycją w tym samym roku. Jakie są moje wrażenia?

Warsaw Comic Con - GameBy.pl
Przygotowania

Musiałem sobie załatwić nocleg, dojazd, kasę i pomoc. Wszystko to się udało, choć miałem wątpliwości, czy nie zasymulować wam choroby, bo się szczerze przestraszyłem ogromu przeszkód i takie tam. Moją pomocą, która miała mi pomóc w relacji, bo chciałem, żeby ta relacja była bardziej zabawna, była moja koleżanka Ania. Załatwiliśmy swoje wszystko i ruszyliśmy w drogę.

24.11.2017 Podbijamy Warszawę.

Ok. Godziny piątej, moja siostra podwiozła mnie na dworzec, by pociągiem dotrzeć do Warszawy Centralnej. Jechało się ponad 3 godziny, ale dojechałem, by potem kolejne pół godziny szukać tego darmowego przystanku, który miał nas zaprowadzić na WCC. Z tego miejsca chciałbym swoje pierwsze dziękuje przekazać chłopakowi w niebieskim jednorożcu. Wiedziałem, że tak się ubierają geeki i młodzi ludzie, więc poszedłem w kierunku tego jednorożca i dotarłem na miejsce. Byłem tak zrezygnowany, że chciałem na końcu pocałować ziemie, ale ktoś by pomyślał, że plagiatuję i będę miał kłopoty.

Wszedłem, dokończyłem proces akredytacji i od 12:00 mogłem cieszyć się luksusami i stoiskami, jakie ten event dla nas naszykował.

Z piątku nie mam zdjęć żadnych, bo w piątek postanowiłem się pobawić i sprawdzić, co warte jest uwagi, a co nie. Zaczęło się od spotkania z moimi nowymi kumplami, czyli fundacją Trach, Quantum games, Games Factory i innymi wydawnictwami. Zamieniliśmy kilka słów i poszedłem szukać dalszych atrakcji. Skutecznie zatrzymali mnie młodzi ludzie od Nintendo Switch i konsol nowszych, gdyż dzięki temu poznałem Splatoon i kilka mini gierek z Nintendo switch, gdzie spodobało mi się najbardziej liczenie kulek, kości i odwiązywanie skrzynek. Raz udało mi się zatańczyć do gry Just Dance 2018. Ja myślałem, że ja tańczyć nie umiem, a tu taka niespodzianka.

Kolejną z zabaw, jakie spróbowałem, to kilka zabaw promujących seriale FOX, czyli Gifted: Naznaczeni, gdzie promienie X wykazały mi, że jestem naznaczonym. Spróbowałem się na wariografie, który dla funu próbowałem oszukać i okazało się, że jestem mutantem. Postrzelałem do zombie z The Walking Dead. Promocja seriali Fox była wspaniała. Ciągnęło mnie do retro gier i tam spróbowałem zagrać w pegasusowe klasyki i porozmawiać ciekawie na temat popularności retro konsol.

Wzruszyła mnie popularność stoiska fundacji DKMS (Tych od szpiku kostnego), do którego też się zarejestrowałem. Dlaczego? Uwielbiam pomagać, a taki gest na pewno komuś pomoże. Czy nie boje się powikłań ani błędów lekarskich? Mamy lekarzy, którzy sparaliżowanych ludzi stawiają na nogi, więc taki zabieg to dla nich pryszcz. Naprawdę zachęcam was, byście odwiedzili najbliższy punkt w którym wypełnicie proste dokumenty, dacie 3 patyczki z kodem D.N.A. pochodzących z waszej jamy ustnej i możecie komuś uratować życie, a rejestracja wam zabierze do 10 minut. Warto to zrobić.

Zmierzyłem się także z traumą mojego liceum, czyli Ultrastar. Śpiewając piosenki karaoke było mi wstyd, bo te bąbelki się zapełniały pustką, a kreski mijały te nuty szerokim łukiem. Gdybym słyszał, jak ja śpiewam, to by było prościej się poprawiać. Nadal kocham karaoke miłością niezmienna i chętnie pośpiewam znowu.

 

Pierwszy raz grałem we Flippera GoT. Wygodna maszynka, która jest prostym pinballem z pełną masą bonusów. Ponad 12 milionów udało mi się raz uzyskać. Fajna przyjemność.

Moją pasją są planszówki, Cosplay jest moim wielkim zainteresowaniem i coś mi się wydaje, że będę wielkim i grubym miłośnikiem Food Trucków. Tak dobrego bigosu, czy też falafela z ciecierzycą i sosami o dziwnych nazwach nie jadłem nigdy. Bardzo wam dziękuje za te smaki i ucztę.

Z piątku to chyba było tyle… Skończyłem, zebrałem wszystko, co miałem zebrać, pojechałem wraz z Games Factory do motelu Smart2Stay, gdzie zarezerwowałem pokój ze zniżką i w końcu mogłem się wyspać w wygodnym łóżku oraz obejrzeć końcówkę mojego kochanego The Wall. Ja tam na warunki nie narzekałem, smutna była tylko ta samotność, bo widząc 2 łóżka puste jakoś było mi smutno, że w takim pokoju muszę spać sam. Warunki rewelacyjne, tylko brak towarzystwa mi doskwierał.

Sobota

W sobotę działo się sporo, więc pozwólcie, że trochę porozdzielam.

Śniadanko miałem cudowne.

Gdyż na śniadanie zjadłem pajdę ze smalcem, czyli spora kromka swojskiego chlebka ze smalcem własnej roboty. Doskonałe to było do tego stopnia, że chciałem uściskać tę starszą panią, która tą sprzedażą się zajmowała.

Zrozumieć Cosplay

Ładna hostessa wręczyła mi złoty żeton, który mogłem wręczyć najładniejszemu Cosplayerowi. Wybór miałem naprawdę trudny, więc jak to ja, postanowiłem porozmawiać i zrozumieć czemu ludzie się przebierają za postaci z szeroko pojętej fantastyki. Zaczęło się nieźle, bo porozmawiałem z samą Hatsune Miku, która bardzo ładnie wyglądała, miała fajny biust, długie zielone włosy i niespodzianką dla mnie było to, że to był FACET. Test na tolerancję to żem zdał, bo żadnego zgrzytu nie było. To było dla mnie wielkie zaskoczenie, miła rozmowa i świetna lekcja „odwagi”. Wielkie Wow za taki kostium. Widząc z profilu, to nie widziałem tego suprajsa. (Zdjęcia nie mam, bo źle wyszło.)

[su_custom_gallery source=”media: 11393,11371,11329,11336,11344,11357,11370,11338″ link=”image” width=”100″ height=”100″ title=”never”]

Pytałem się każdego, od tych z LoL, po Harley Quinn, Witcherów widziałem dużo, jak i dużo anime. W niedzielę widziałem Jokera w wersji damskiej i żałuję, że nie miałem dwóch żetonów, bo chętnie zagłosowałbym na nią. Powracając do mojej ciekawości, to zwykle słyszałem, że cosplay wziął się z tego, że „inni się przebierali, to i ja się przebiorę”. Cosplay dla nich jest zabawą i fantastyczną okazją do spotkania nowych ludzi, zabawy z nimi. Niektórych widziałem drugi raz i nie żałuję tego spotkania… Pełny respect dla was, bo i ci konkursowi i ci niekonkursowi pokazali znakomite kostiumy, oraz znakomicie odzwierciedlili aktorsko postać… Ech, gdyby twórcy tych postaci to widzieli, to by się wzruszyli.

[su_custom_gallery source=”media: 11351,11457,11444,11449,11442″ link=”image” width=”150″ height=”150″ title=”never”]

 

Odwiedziłem Renegatów.

Po krótkiej rozmowie, w której dowiedziałem się, że Nocarni Renegaci to wielcy pasjonaci literatury Magdaleny Kozak, która piszę o militariach i wojsku… Przepraszam za skróty myślowe. Więcej informacji o nich możecie znaleźć tu i tu. Dobra! Wracam do tematu. Krótki wywiadzik zakończył się zaproszeniem na tor taktyczny, gdzie po szkoleniu dotyczącym opatrywania ran i poznaniu reguł gry, w której to musiałem odnaleźć ranną aktorkę, opatrzyć ją odpowiednio i ją wynieść z pola walki, musiałem tam wejść. Haczyk tkwił w tym, że ten tor, to symulacja strzelaniny. Ja jestem pojętnym człowiekiem, który zrozumiał dobrze przedstawione szkolenie. Wchodzę na tor i: hałas mnie ogłuszył, stereoskopy mnie oślepiły, ja cały ogłupiałem i spanikowany tym wszystkim wykonywałem zadanie resztką stoickiego spokoju, jaka mi została. Starałem się być najlepszy, bo w końcu miałem kogoś uratować, jednocześnie samemu być bezpiecznym. Przy tak intensywnych bodźcach nie umiałem myśleć, ale adrenalina zrobiła swoje i nie sądziłem, że jestem taki silny, że aktorkę ciągnąłem z taką energią, jaką sam siebie nie podejrzewałem. Po wyjściu z trasy czułem niesamowity stres, choć emocje już opadły, nogi miałem jak z waty, moja poranna kąpiel poszła się ryćkać, a opatrunek wykonany moimi rękoma bardziej się nadawał pod kodeks karny, aniżeli do pierwszej pomocy. Niby dla mnie to była forma gry, ale już wiem co przechodzą żołnierze na szkoleniach i na misjach. Po tej zabawie dużo sobie przemyślałem. Dziękuje wam Renegaci.

 

Bodypainting, czyli ładna pani w farbie

Mógłbym to nazwać inaczej, czyli „Bodypainting, czyli od opinii do prawdy”. Dlaczego? Przechodząc od hali do hali, słyszałem głosy podczas rozmów, że w tym a w tym miejscu malują (tych określeń nie będę publicznie cytował). Zszokowało mnie to, więc poszedłem do „tego a tego miejsca”. Widziałem tatuażystów którzy tatuowali, didżeja który didżejował i skutery, czy motocykle. Zdążyłem też zobaczyć na żywo pokaz bodypaintingu. Dla tych, co nie wiedzą: Bodypainting polega na tym, że taki ADAM maluje po ciele MAŁGOSI Godlewskiej obraz. Ja byłem pod ogromnym wrażeniem talentu, profesjonalizmu, pasji. Finałowa ekspozycja talentu zwaliła mnie z nóg. W modelce ceniłem cierpliwość i profesjonalizm do wykonywanej pracy. Sorry, ale musiałem pogadać z nimi, a oni z miłą chęcią poodpowiadali na moje pytania. Na długo nie zapomnę tego spotkania, które pokazało mi, że warto żyć na całego. Robić swoje, niczego nie żałując i dzielić się swoją pasją z innymi. Życie jest za krótkie na przejmowanie się tym, co ludzie powiedzą… Ten krótki, ale treściwy wykład modelki zapamiętam na długo. Jestem szczerze zadowolony i chyba wiem do kogo się zgłosić w razie gdyby była koszulka, na którą mnie nie stać. Brzezowski Bodypainting SHOW zapewne mi pomoże.

[su_custom_gallery source=”media: 11383,11386,11388″ limit=”100″ link=”image” target=”blank” width=”100″ height=”100″ title=”never”]

Każdy korzystał z tatuaży, delektował się muzyką, obserwował skutery i motocykle, czy Małgosię Godlewską ubieraną farbami przez Adama Brzezowskiego, ale czy ktokolwiek z was widział ten ogromny plakat promujący fundację „Dziarą w Raka„? Jeżeli nie wiecie, co to jest za fundacja, to już wam mówię. Polscy mistrzowie tatuażu zebrali się po to, by najmłodszym pacjentom onkologii sprezentować chwilę przyjemności. Kiedy nowotwór niszczył dzieciakom dzieciństwo, organizm, wygląd, życie, Tatuażyści zaoferowali dzieciakom zmywalny tatuaż wykonany profesjonalnie przez profesjonalistę, profesjonalnym sprzętem i to za darmo. Dodatkowo ludzie z „Banana Ink” uczą najmłodszych sztuki tatuażu na bananach…. Złapać 3 sroki za jeden ogon tej fundacji się udało. Pokazali, że tatuaże to nie tylko zabawa dla złych ludzi, którzy zapewne są po wielu wyrokach, czy żyją na zawiasach. Uszczęśliwiają najbardziej potrzebujących szczęścia i zwracają naszą uwagę na dzieci z oddziałów onkologicznych, których dzieciństwo to liczne sprawdziany z chemii czy promieniowania i ciągły niepokój o przeżycie kolejnego dnia z mniejszym czy większym cierpieniem. Chylę czoła przed wami fundacjo i ekipo go wspierająca.

 

Widziałem i słyszałem Pamelę Anderson.

Tylko chwilę, ale bardzo mi się spodobała cała ta rozmowa z najseksowniejszą ratowniczką wszechczasów. Widać po Pameli jej wiek, jej operacje, ale oglądać ją było cudownie. Postarałem się o kilka fotek, ale na te za 150zł nie chciało mi się portfela wyciągać, bo były lepsze rzeczy w mniejszych cenach, a nawet za darmo (Małgosia Godlewska od bodypaintingu, Cosplayerzy, Dakann).

Wracamy do Cosplayu. Ach, co to był za show.

Z lekkim opóźnieniem pan prowadzący rozpoczął SHOWUP, gdzie Cosplayerzy z 7 krajów walczyli o 1000 euro i inne nagrody. Nie pamiętam, ile dokładnie było tych występów, ale większość była przekozacka i warta tych nagród. Ja czekam na retransmisję, bo chcę te emocje przeżywać kolejne razy. Widowisko było udane, bo Cosplayerzy się naprawdę przygotowali nad swoimi występami. Zaczęło się od trzęsienia ziemii, bo wystąpił Cosplayer „Kaczorek”, który swoim rozmiarem wywołał wielkie WOW na twarzy, a mi odjęło mowę (chociaż siedziałem obok rodziców tego Cosplayera). Potem dech mi zaparł występ najładniejszej Harley Quinn, która oprócz seksapilu pokazała swoje umiejętności z kręceniem hula hop i to ich sporą ilością… Dużo było takich widowiskowych występów, a w inhibitorze to ja się zakochałem (Sorry Harley). Miałem to nagrywać, ale… siedziało się w pierwszym rzędzie i oświetlenie sceny, czy ekrany psuły moje zdjęcia i filmiki. Odpuściłem sobie, ale na szczęście Piotr Surlej uratował moją sytuację i to dzięki niemu macie poniższe zdjęcia, jak i powyższy teledysk podsumowujący wyczyny cosplayerów na Warsaw Comic Con. Poleca się tego fotografa, bo on cierpliwy jest, łaskawy jest itd. Zdjęcia wyszły fantastyczne.

[su_custom_gallery source=”media: 11299,11295,11294,11296,11277,11282,11281,11292,11290,11288,11289,11272,11269,11278,11285,11300,11283,11301,11488″ limit=”100″ link=”image” target=”blank” width=”300″ height=”300″ title=”never”]

No i wracam.

Nie wiem co się stało, ale postanowiłem wrócić do hotelu tym autobusem, co za darmo lata… i to był mój błąd, bo te Janusze co śmiali się zapewne z promocji cukru w Carrefourze, Promocji robotów kuchennych i innych obniżek, sami wsiadali do autobusu, jakby następnego nie było. Podczas oczekiwania poznałem osobiście Lakarnuma oraz innych youtuberów, którzy mi objaśnili jak nagrywać i co nagrywać, by na YouTube zarobić. Śmialiśmy się z dram, czy też Jakubiaka u Ellen. Autobus przyjechał i był taki tłok, że gdybym ja podniósł obie nogi, to prawo ścisku autobusowego automatycznie by mnie do tego autobusu wprowadził. Był taki ścisk, że twórcy tetrisa mogliby o tym zrobić kolejną łamigłówkę. Ja nie sądziłem, że w takich warunkach choroba lokomocyjna u mnie nie dała żadnych sygnałów i dojechałem na miejsce w akompaniamencie Morskich opowieści i Barki. Drodzy hejterzy Lakarnuma: Nieumyślnie udało mi się go pocisnąć z kilka razy. Drodzy Fani Lakarnuma! Chyba nikt nie miał z Lakarnumem tak bliskiego kontaktu jak ja, oraz inni uczestnicy autobusowego rajdu do Centralnego. Wysiadam szczęśliwie, tramwajem dojeżdżam na ulicę Krakowską i w deszczu szukam hotelu, w którym to zostawiłem bagaż oraz kurtkę. Dotarłem na miejsce, umyłem się i poszedłem spać. Uczy się Kamil na nauczkach.

Kończymy tę całą zabawę. Niedziela

Obudziłem się o 7:00, oddałem klucze i poszedłem szukać przystanku tramwajowego. Potem ze wsparciem map Google szukałem tego przystanku, co za darmo miał nas podwieźć. Przyjechałem za wcześnie, bo troszkę musiałem czekać. Oczekiwanie było fajne, bo porozmawiałem sobie z niektórymi o plusach i minusach tej edycji Comic Conu. 10:00 minęła i zacząłem kończyć ten cały pobyt w Warszawie. Skupiłem się na tym, by poprawić to, co w zdjęciach mi nie wyszło, zrobić kolejnym Cosplayerom fotki i jeszcze trochę się pobawić. Nie liczyłem na nic nowego, ale… Miałem kilka ciekawych niespodzianek, bo spotkałem Polkowskich z Board Game Girl, Państwa Owsianko, którzy troszkę ze mną porozmawiali i Marka z GameTroll TV. Ja myślałem, że jestem jedynym medium planszowym, które widziałem… Na szczęście się myliłem. Czasami czułem się jak gwiazda z pakietu Silver.

Znowu zahaczyłem o tatuażystów, gdzie tatuowano, didżejowano a skutery sobie stały. Poszedłem tam, bo znowu Adam Brzezowski malował Małgosie Godlewską i znowu pokazano mi czym jest talent, profesjonalizm i sztuka. Kobiece ciało nie musi być symbolem erotyzmu, seksapilu czy wulgarności. Kobiece ciało może być sztuką i to w bodypaintingu cenię najbardziej.

 

Kolejną niespodzianką dla mnie było spotkanie z Roller Derbystkami, które pokazały u postapowców to, co potrafią, a potrafią dużo. Dziwny i bolesny sport, którego praktykował nie będę. Wspaniała ekipa, która kocha to, co robi i potrafią tą swoją iskrą zapalić kolejnych do zainteresowania się tym sportem.

Niewiele się działo w niedziele, bo niedziela była dla mnie dniem stresów i powrotu do domu. Byłem tak zestresowany, że pytałem kilku ludzi, o to samo co wczoraj pytałem, a niekiedy powiedziałem coś, co żałowałem przez długi czas. Na szczęście nikogo nie obraziłem, a Małgosia Godlewska obróciła moją kompromitację w żart i sam się z tego śmiałem.

Wracam do domu.

Zacznę od tego, że ten powrót do łatwych nie należał, choć Autobus już nie był puszką sardynek. Dotarłem na dworzec Centralny i słyszę, że połączeń do Lublina nie ma. Spanikowany szukałem tramwaju, który mnie podwiezie na Dworzec Wschodni i uff. udało się, zdążyłem na wszystko, choć labirynt to ja przeszedłem niezły. Droga do domu trwała ponad 3 godziny i zakończyła się szczęśliwie.

Czemu nic nie piszę o planszówkach?

Smutno było patrzeć, jak animatorzy Trachu obsługiwali prawie że pusty GamesRoom. Pocieszałem się tym, że w piątek była szkoła i praca, w sobotę była szkoła zaoczna i praca, a w niedziele ludzie nie wrócili ze swoich msz i mszów. Nie było tak źle, ale planszówki na Warsaw Comic Con po raz kolejny się słabo sprzedały.

Podsumowując

Gdyby ktoś mnie zapytał, czy wybiorę się na trzecią edycję WCC, to z całą pewnością nie odmówię. Dlaczego? Może i organizatorzy popełnili trochę błędów z komunikacją i karnetami czy biletami (z tego, co widzę w komentarzach). Tak! Z całej imprezy jestem szczerze zadowolony. Niby widzimy show, które jest robione pod San Diegowską modłę, ale jakoś czułem się jak wśród swoich. Może nie rozumiem tych karnetów, voucherów i całego tego biznesu, którym nie byłem zainteresowany, ale zabawa była przednia. Cosplayerzy, którzy pokazali się z fenomenalnymi kostiumami własnoręcznej roboty. Pokaz bodypaintintingu pokazał mi inny wymiar sztuki i pasji. Tor taktyczny pokazał mi, z czym nasi żołnierze muszą się borykać (I dziwić się, że weterani chorują na choroby psychiczne). Grałem, tańczyłem, śpiewałem, sprawdziłem retro gry. Najadłem się solidnie. Co tu dużo gadać… Było super!

Sam siebie nie poznawałem, bo nie sądziłem, że ta plakietka z napisem MEDIA zrobi ze mnie Stasia Pytalskiego, który „Pytaniami męczył ludzi”. Rozmawiałem sporo i sporo się dowiedziałem. Sporo przeżyłem i sporo wrażeń mi zostało. To był mój pierwszy raz w Warszawie i jakoś na długo go będę pamiętać.

Pora na podziekowania:

  • Na początku chciałem podziękować sklepowi AlePlanszówki.pl za udany Deal z używanymi planszówkami, który wzbogacił mój portfel i pozwolił mi w spokoju jechać.
  • Dziękuje także Kamilowi Lazarowiczowi za Rezerwacje pokoju w przytulnym hotelu Smart2Stay, gdzie mogłem spokojnie odpocząć.
  • Cosplayerom dziękuje za obłędne show, ciekawe rozmowy i w miarę dobre zdjęcia. Kto wie, może też do was dołączę.
  • Renegatom dziękuję za tor taktyczny, który na długo zapamiętam. Tylu emocji dawno nie przeżyłem. Polecam z całego serca
  • Za Rozmowę dziękuję Lakarnum, Grzegorzowi Barańskiemu vel Dakann, Kamilowi Śmiałkowskiemu, Board Game Girl i innym uczestnikom czy gościom.
  • Ekipie od Nintendo Switch, Ekipie od FOX i tym od retro gier za wspaniałe zabawy i gry
  • Quantum games zawsze mnie do swojego stolika przyjęło i zawsze mogłem się wygadać. Wielkie wam dzięki. Wasze Nemesis jest cudowne
  • Games Factory pomogło mi z podwózką i też odbyłem ciekawe rozmowy. Dziękuję
  • Ultrastar zrobiło wspaniałe karaoke. Dziękuję
  • Brzezowski BodyPainting SHOW zapamiętam na długo, bo i ta sztuka zapadła mi w pamięci i te rozmowy na poziomie kumpla z kumplem będą w moim sercu na długo. Już jestem waszym fanem i Twoim Adam i Małgorzaty Godlewskiej. Wielki szacunek dla was.
  • DKMS dobra robota z rejestracją nowych dawców. To było bardzo proste i bezbolesne.
  • Własnej rodzinie chciałem podziękować, że mnie pognali, przygotowali i zawieźli.
  • Ekipie od WCC chcę podziękować za moją panikę i jej ujarzmienie. Dobra robota.
  • Annie Sawickiej chciałem podziękować za pomoc w relacji. Dziwne to było, bo obydwaj tam byliśmy, a ani razu się nie spotkaliśmy.
  • Tatuatorom świętującym Warsaw Tatoo days za ciekawą rozmowę i wielki respekt dla waszej twórczości i pracy.
  • Jarońskiemu dziękuje za cudowne grafiki.
  • Rodzicom dzieci za „Bądź grzeczny, bo ten Pan cię zabierze”
  • Goliathowi za cenną poradę dla ambitnego blogera i redaktora
  • Piotrowi Surlejowi za uratowanie mojej skóry i ciekawą rozmowę. Fotografie i teledysk wyszedł bardzo dobrze.

Jestem zadowolony, szczęśliwy i nie żałuję czasu tam spędzonego. Kocham was drodzy ludzie którzy pokazali, że warto robić swoje, żyć pełnia życia i pełnią pasji. Miało nie być emocjonalnie, ale jestem wam cholernie wdzięczny. W waszym towarzystwie życie może jednak być piękne. Ostatni raz relację robiłem sam. Dlaczego? Ja chcę pokazać swoje poczucie humoru i jak to mówią „w grupie raźniej”, więc oczekujcie mnie na kolejnych konwentach i obiecuję troszkę bardziej was rozbawić.

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Miłośnik gier planszowych, który czasami zmienia się w animatora, czasami w recenzenta, a od niedawna pokazuje swoje Jokerowe oblicze.

Wszystkie artykuły