timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Wszyscy twórcy kochają średniowiecze — pisarze, filmowcy i twórcy gier. Zawsze wracamy chętnie do tego, krytykowanego przez epokę renesansu, a wychwalaną przez romantyków okresu historycznego. A jak już średniowiecze to koniecznie Anglia. Więc czemu się dziwić, że najnowszy online RTS od Animus Interactive Inc. nosi nazwę Avalon Lords: Dawn Rises? Na co komu nazwa bardziej wyszukana niż właśnie nazwa mitycznej wyspy z przedchrześcijańskich legend Celtów i zasugerować graczom, że możesz zostać jej lordem? Nie ma to jak dobra stara sztampa. Oczywiście ta sztampa jest w całkiem nowiuśkim, nowiuteńkim wydaniu technicznym, które zachwyci graczy, że hej! Czy aby na pewno?

Avalon Lords - GameBy.pl

Avalon Lords: Dawn Rises

Muszę przyznać, że pierwszy raz zdarzyło mi się grać w grę early acces. Mimo to jednak od nowych gier tego typu, w tym przypadku od Avalon Lords: Dawn Rises, powinno się oczekiwać czegoś więcej niż dawnych rozwiązań tyle tylko, że online. Na dodatek, biorąc pod uwagę klimat i uniwersum gry, nie byłem w stanie uniknąć porównań z innymi tytułami, zwłaszcza z uwielbianą przeze mnie grą Stronghold (tak chodzi mi o pierwszą grę z serii). Avalon Lords: Dawn Rises, na razie pozostaje właśnie taką niedorobioną Stronghold. Podczas gdy we wspomnianej przeze mnie grze naprawdę mieliśmy do czynienia z silnym aspektem ekonomicznym i mocnym akcentem rozbudowywania swojej twierdzy, w Avalon Lords: Dawn Rises, mamy coś, co gracz RPG nazwałby statsowaniem, a ja, ze względu na określenie z samej gry, nazwę manią upgrade’u. Otóż nie liczy się nic jak rozbudowa, czy raczej właśnie upgrade. Upgrade jednostek, budynków i aspektów, dla możliwości dalszego rozbudowania się, co da nam nowsze jednostki, które zbieramy tylko po to, żeby wielką kupą zwalić się na wrogów. O ile oni nie zrobią tego pierwsi (zrobią na pewno). Aspekt ekonomiczny jest tu uproszczony, jak się da. W kolejnych budowlach, poza tymi zapewniającymi surowce, nie pracuje nikt — służą one jedynie do upgrade’u kolejnych aspektów naszej frakcji (w Stronghold mogliśmy przynajmniej popatrzeć na rozwój i życie naszego grodu). Grafika nie jest na najwyższym poziomie, a sterowanie kamerą toporne. Nie radzę scrollować, bo wylądujecie mordą w trawie, a jak będziecie próbować wrócić, wywali was w kosmos. Natomiast pięknie renderowane otoczenia, na razie pozostają jedną i tą samą planszą. Jednostki, zanim ruszą wykonać zadanie muszą zostać kliknięte kilka razy. O udźwiękowieniu lepiej nie mówić (zwłaszcza że to early acces, więc jest kilka tekstów od chłopów i jakiegoś tam narratora-doradcy, który jedynie co robi, to informuje, że twoje jednostki są atakowane i do tego ścieżka dźwiękowa składająca się z jednego, kilkudziesięciosekundowego utworu).

Avalon Lords - GameBy.pl

Może i dałbym Avalon Lords: Dawn Rises szansę, jednak ponoć największa zaleta gry, okazała się największym gwoździem do trumny. Gra jest online, a starcia trwają dwie godziny minimum. Więc jeżeli jesteście rodzicem, który gra po nocach i potrzebuje możliwości pauzy, żeby pobiec, ponosić zapłakanego synka i nie martwić się o to, że SI jednostek działa na wstecznym, a te będą stały jak słupki, podczas gdy wrogowie będą napływali, napływali i napływali… i napływali, to możecie spróbować zagrać w Avalon Lords: Dawn Rises. W końcu jest free to play.

Życzymy Miłego Grania!
[wp-review]
O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły