timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Wersja filmowa Call of Cthulhu, poniżej tradycyjnie tekst.

Witajcie, z tej strony redaktor Julian, a oto kolejny artykuł z serii „Stare vs Nowe” od GameBy.pl. Dzisiaj coś dla miłośników oślizgłych macek, czyli dwie produkcje z Call of Cthulhu w nazwie, inspirowane mitologią Cthulhu Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Najnowsza odsłona

Call of Cthulhu

Pierwszym tytułem, który omówię, jest wydane w październiku 2018 roku „Call of Cthulhu”. Wcielaliśmy się tutaj w Edwarda Pierce’a, weterana wojennego pracującego jako prywatny detektyw.

Przybywa on na wyspę Darkwater w celu zbadania śmierci w pożarze rodziny Hawkinsów. Z czasem pojawia się tajemniczy kult, a sama sprawa staje się coraz bardziej zawiła.

Głównym elementem zabawy było tu zbieranie informacji i rozwiązywanie zagadek. Mieliśmy także możliwość rozwoju postaci i w zależności, w jakie umiejętności zainwestowaliśmy punkty, mogliśmy inaczej podejść do pokonywania przeszkód.

Pojawiała się tu też walka z wrogami, jednak jest jej mało i nie jest zbyt dobrze zaprojektowana. Musieliśmy także dbać o zdrowie psychiczne naszego protagonisty, gdyż poznawanie strasznych tajemnic mogło doprowadzić do jego szaleństwa.

Pomimo dobrej grafiki i wciągającej historii, Call of Cthulhu przyjęte zostało dosyć słabo. Gra za bardzo przypominała symulator chodzenia i miejscami była po prostu nudna, co odrzucało graczy.

Może kiedyś było lepiej?

Call of Cthulhu

Teraz przejdę do produkcji sporo starszej, bo o aż 12 lat, czyli wydanego w 2006 Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth. Graliśmy tu jako Jack Walthers, detektyw, a wcześniej policjant. Poznajemy go podczas interwencji w podziemiach domu okultystów w Bostonie.

Kultyści przeprowadzali tam tajemnicze badania, przez co w czasie śledztwa nasz bohater kontaktuje się z wielkimi przedwiecznymi. Po tym wszystkim trafia na trochę do psychiatryka, jednakże po czterech miesiącach wraca do pracy.

Jego następnym zleceniem było znalezienie zaginionego pracownika sklepu w miasteczku Innsmouth. Ci z Was, którzy czytali opowiadanie Lovecrafta „Widmo nad Innsmouth” wiedzą, że nie jest to zbyt wesołe miejsce.

Sama zabawa polegała na rozwiązywaniu zagadek i pchaniu śledztwa do przodu. Tutaj też musieliśmy uważać na zdrowie psychiczne. Jeżeli doświadczyliśmy zbyt dużej ilości okropieństw, nasz dzielny detektyw mógł popełnić samobójstwo. Ponadto, cierpiał na lęk wysokości, co odbijało się na rozgrywce.

Call of Cthulhu

Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth jest grą kultową pośród fanów twórczości Lovecrafta. Prawie idealnie odwzorowywało ciężką i tajemniczą atmosferę powieści. No i pojawia się to „prawie”.

Problem polegał między innymi na sporej ilości błędów, ale głównie na walce. Na początku gry byliśmy praktycznie bezbronni, co w świetle wydarzeń wywoływało poczucie niepewności i strachu. Jednakże w pewnym momencie do ręki dostajemy broń palną i czar pryska. Zabawa cały czas nie jest łatwa, jednak cały klimat umiera wraz z naszymi przeciwnikami. Nadnaturalne istoty i wydarzenia, których nie rozumiemy, tracą swoją magię pod naporem ołowiu.

Call of Cthulhu-Podsumowanie

Według mnie nie bardzo da się rozstrzygnąć, która z dwóch przedstawionych przeze mnie produkcji jest lepsza. Obie starają się jak najlepiej oddać klimat mitologii Cthulhu, jednak popełniają przy tym błędy. Ocenę pozostawiam Wam.

To by było na tyle, mam nadzieję, że wam się podobało. Widzimy się już za tydzień w kolejnym odcinku „Stare vs Nowe”!

 

 

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Z zawodu oświetleniowiec. Z pasji barista i pisarz. Entuzjasta wszelkiego rodzaju fantastyki, nie ważne w jakiej formie. Gry, książki, filmy. I jeszcze kawa. W dużych ilościach

Wszystkie artykuły