Przewidywany czas czytania to 3 minuty.
Tak… „A Christmas Prince: the royal wedding” to kolejna świąteczna komedia romantyczna… i to o księżniczce! Gdzieś to widzieliście? Zapewne.
A Christmas Prince: The Royal Wedding – Mamy już dość księżniczek!
Szczerze się przyznam, że zniechęcam się powoli do Netflixowych nowości, bo mam wrażenie że znam dokładny przebieg akcji z zamkniętymi oczami… i zasłoniętymi uszami…
Oj nie zaszaleli z funduszami
Tak jak do pracy kamery i zdjęć nigdy nie miałam najmniejszych zastrzeżeń, tak teraz film był momentami męczący do oglądania a tandetne zabiegi filmowe sprawiały wrażenie, jakbym oglądała film sprzed 10 lat. Celowe? Nie sądzę. Nawet jeśli, to niezbyt im się udało.
Troszkę o fabule
Zwyczajna dziennikarka zakochana w księciu z bajki… romantyczna historia, ale niestety przewałkowana.
Akcja zaczyna się w momencie kiedy Państwo, którym rządzi przyszły małżonek popada w kryzys gospodarczy a ludzie zaczynają strajki. Brzmi trochę dramatycznie, jednak wszystkie negatywne wątki są szybko rozwiązywane w najmniej logiczny i przesadnie pozytywny sposób. Nie da się tu mówić o wielu wątkach, gdyż na siłę mogę wyliczyć 2 główne i kilka pobocznych, które przez reżyserów zostały potraktowane tak powierzchownie, że wolałabym o nich nie wspominać.
Jak najwięcej korzyści ze świątecznej passy
Ja rozumiem, że producenci chcą wycisnąć jak najwięcej z okresu świątecznego, ale jesteśmy już w punkcie, w którym naprawdę każdy z nas ma już dosyć.
Możliwe, że patrzę na „A Christmas Prince” surowym okiem, ale gdy usiadłam z zamiarem obejrzenia czegoś interesującego, co pozwoli mi się na moment oderwać się od rzeczywistości i trochę pogłówkować, a dostałam produkcję tak stylistycznie podobną to The Princess Switch i miliona innych gwiazdkowych filmów, że nie mogłam nie ulec frustracji.
Mam dość a jest dopiero początek grudnia!
Przyznaję, temu filmowi wyjątkowo się oberwało, taki trochę kozioł ofiarny, który przyjął krytykę za wszystkie błędy świątecznych filmowców.
Dlatego też pozwolę sobie wystawić ocenę ogólną, gdyż film jest po prostu mocno przeciętny. A teraz pójdę sobie zaparzyć meliskę i obejrzeć coś sprawdzonego i faktycznie interesującego, a przeczytacie o tym już za tydzień.
[wp-review]