timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Byłem kilka dni temu na „Klerze” Smarzowskiego. Ale to nie sam w sobie film poruszył mnie do popełnienia tego artykułu. Zwróciłem uwagę na to wszystko, co się wokół tego tematu ostatnio dzieje, na całe zamieszanie wokół tej ekranizacji.

I z tych obserwacji wyciągnąłem kilka wniosków, które niestety nie dają najlepszego obrazu o nas. Ale po kolei. Film, jak sama nazwa wskazuje, jest o duchownych. Chociaż uważam, że jest na tyle uniwersalny, że można w nim odnaleźć sens w odniesieniu do czegoś totalnie innego.

Jak wiadomo, księża w Polsce budzą kontrowersje. Szczególnie ostatnio, kiedy jechanie ich jest po prostu modne. Jednak twórcy filmu wykazali się niemałą dojrzałością, i nie zrobili wielkiego festiwalu wytykania duchownym wszystkich możliwych wad i błędów. Przedstawili losy trójki zagubionych ludzi, których nie można jednoznacznie sklasyfikować jako dobrych lub złych.

Nie liczy się prawda. Liczy się racja - #SiekszyKmini

Mamy ludzi z ludzkim obliczem, z ludzkimi problemami, ludzkimi słabościami i duchowymi rozterkami. Ukazane jest, że historie ludzi, których tak łatwo oceniamy, nie są wcale takie jednoznaczne i oczywiste. I dobrze, że zostało to tak przedstawione.

Dlatego, gdyby ktoś mnie spytał: „O czym jest ten film?”, wpierw odpowiedziałbym, że jest o ludzkich słabościach. Dopiero w drugiej kolejności o kościele katolickim. Ekranizacja miała zmusić do myślenia, miała także prawdopodobnie w założeniu wywołać zdrową dyskusję.

I tutaj pojawia się problem. Bo na razie jedni na drugich wylewają wiadro pomyj. Wrogowie kościoła wykorzystują film, jako kolejny argument przeciwko tej instytucji. Ludzie mocno wierzący zaczynają narzekać, że są coraz bardziej uciskani i wyśmiewani za swoją wiarę.

Mimo że film samej wiary nie obraża ani nie neguje. Uważam, że inteligentny katolik nie powinien czuć się urażony. No ale tu jest wyraźny problem. Cała masa ludzi bierze tę ekranizację, jako coś bardzo osobistego. Traktują ją jako argument, służący do udowodnienia swoich racji, no i nic z tego nie wynika, dalej stoimy w miejscu.

Przede wszystkim mnóstwo osób traktuje film jako dokument, i to jest podstawowy błąd. „Kler” jest bardzo dobrym filmem fabularnym, oczywiście przekoloryzowanym, ale ta forma na to pozwala, by nie powiedzieć, że tego wymaga. Natomiast, gdyby to miał być dokument, coś takiego zdecydowanie by nie przeszło. Dlatego szukanie tam prawdy absolutnej jest głupotą.

Nie liczy się prawda. Liczy się racja - #SiekszyKmini

Cały dzisiejszy wywód miał omówić całe zamieszanie, jakie ostatnimi czasy powstało. I moim zdaniem jest to wypadkowa wielu cech, natomiast zarysowałem kilka głównych powodów. Zapominamy, że pomimo wszystko to wciąż tylko film.

Należy pomyśleć o przedstawionym zjawisku, wyciągnąć wnioski, uformować własne zdanie. Jednak nie powinno się wszystkiego brać aż tak osobiście. „Kler” nie jest ani obrazą katolików, ani jakimś przyzwoleniem na obrażanie ich.

Szkoda, że ta gównoburza aż tak daleko zaszła. Film Smarzowskiego obnażył brutalną prawdę o nas. Nie umiemy w cywilizowany sposób dyskutować. Przykre, bardzo przykre, ale taka jest prawda. Do wielu rzeczy, jako społeczeństwo, jeszcze nie dorośliśmy.

I całe gówno, które dzieje się teraz w mediach, jest tego żywym dowodem. Nie mamy szans na zmianę czegokolwiek w naszym państwie, dopóki nie nauczymy się rozmawiać. Z Bogiem!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły