Przewidywany czas czytania to 5 minuty.
Dzięki dobroci organizatorów oraz staraniom naszej redakcji, zostaliśmy zaproszeni na Pixel Heaven 2019. Z tej okazji przybyliśmy do warszawskiej, Starej Zajezdni Autobusowej przy ul. Włościańskiej, gdzie miał odbyć się wspomniany event. Dwie duże hale zajezdni oraz sporo zagospodarowanej przestrzeni przed nią już od razu sprawiały wrażenie, że jest to event zrobiony z rozmachem.
Warto wspomnieć, że był to mój pierwszy raz na tego typu wydarzeniu, więc na początku jeszcze nie do końca wiedziałem co i jak. Na szczęście nie byłem tam sam, a doświadczenie redakcyjnych kolegów okazało się nieocenione. Po zaskakująco szybkiej rejestracji na miejscu, byliśmy gotowi na wszystko, co w tym roku przygotowali organizatorzy oraz wystawcy.
Pixel Heaven 2019 – 8-bitowy raj
Już wchodząc do hali starej zajezdni nie mogłem ogarnąć co właściwie dzieje się wokół mnie. Największe z pomieszczeń było pełne stoisk, przedpotopowych komputerów i starych konsol, z których wydobywała się typowa dla nich muzyka retro. Na starcie przytłoczył mnie także ogrom ludzi, którzy z zainteresowaniem oglądali gadżety, słuchali prelekcji zaproszonych gości oraz grali w niezbyt świeże już tytuły.
Cały festiwal był rozciągnięty na 3 dni, a oficjalny start imprezy miał odbyć się drugiego dnia, w sobotę 18 marca. Z tego powodu w piątek wyszliśmy z eventu lekko rozczarowani. Nie zabawiliśmy tam długo, ale nie znaleźliśmy także niczego, co na dłużej przyciągnęłoby naszą uwagę. Można było jednak optymistycznie stwierdzić, że wraz z oficjalnym otwarciem, sytuacja nieco się poprawi.
Nowy dzień – nowe wrażenia
Drugi dzień dla Pixel Heaven 2019 okazał się zbawienny. Ze świeżym podejściem wróciliśmy na festiwal, aby uczestniczyć w nim z nową energią.
Przyznam, że byłem pod niemałym wrażeniem ilości gier retro, które były dostępne dla odwiedzających. Każdy komputer obsługiwał tylko jeden tytuł, a gracze mogli próbować swoich sił przy pomocy dedykowanych joysticków czy innego rodzaju retro-kontrolerów. Można było grać w pojedynkę, jak i zmierzyć się ze znajomym, bądź przypadkową osobą z festiwalu chętną do gry. A tych akurat nie brakowało.
Dostępne były też ciekawsze i bardziej pomysłowe gry, takie jak na przykład magnetyczny Pong. Odwiedzający mieli też do dyspozycji automaty ze znanymi grami (jednoręki bandyta, Pac-Man itp.) Idealny klimat dla miłośników Amigi i Pegasusa .
Dobrze zaprezentowały się także stoiska z wirtualną rzeczywistością, gdzie gracze wkładając gogle i korzystając ze specjalnego sprzętu, mogli przenieść się do innego świata. Event oferował parę różnych stanowisk, każde z inną grą, innym światem oraz innym rodzajem zabawy. Niektóre z nich, na przykład jazda kolejką górską, sprawiały, że osoba z goglami na oczach doświadczała masy emocji. Inne, przykładowo jazda na specjalnej desce snowboardowej, wymagały spocenia się, ale też przynosiły masę frajdy.
Każdy znajdzie coś dla siebie
Pixel Heaven 2019 oferował także sporo stanowisk z grami indie. Te muszę jednak skrytykować, gdyż myślę, że nie poświecono im odpowiednio dużo uwagi. Niektóre produkcje sprawiały wrażenie gier przeglądarkowych lub słabych tytułów w fazie beta. Gry bardziej odstraszały, niż zachęcały do grania. Oczywiście trafiło się parę gier, które urzekły mnie klimatem, czy swoją oryginalnością, jednak większość z nich wydawała się powtarzalna.
Dostępna była także strefa gier planszowych, gdzie ich entuzjaści mogli razem z czekającymi na nich instruktorami zagrać w ciekawiące ich tytuły. Przygotowana została również sesja RPG. Osoby, którym szczególnie spodobały się gry mogły je kupić w punkcie tuż obok, także pod tym względem pomyślano o wszystkim.
Nie wszystko jest idealne
Chociaż wnioskując z moich opisów wszystko może wyglądać, że Pixel Heaven 2019 okazał się rajem na ziemi. Jednak jak wiadomo, nie wszystko jest idealne. Zacznę od prelekcji, które odbywały się podczas eventu. Celowo nie wspominałem o nich w poprzednich częściach relacji. Według mnie nie były one na tyle ciekawe, aby zwrócić uwagę odwiedzających. Brakowało ogólnych i interesujących prelekcji, a zamiast tego prowadzono wywiady, które były skierowane do konkretnej grupy osób. Niestety konferencyjna część hali posiadała także dosyć słabe nagłośnienie.
Organizatorzy nie przewidzieli także, że podczas eventu w hali zajezdni, będzie panował okropny zaduch, który sprawiał uczestnikom nie mały kłopot. Do tego dochodził jeszcze brak szatni, czy jakiegokolwiek miejsca przeznaczonego na zostawienie rzeczy.
Dużym minusem mógł być również fakt, że festiwal został stworzony raczej z myślą o fanach i entuzjastach gier indie oraz retro. Osoba, która nie jest mocno zaangażowana w ten rodzaj gier, na Pixel Heaven może szybko zacząć się nudzić. Jednak prawdziwym fanatykom tego typu klimatów, jak i ludziom chcącym miło spędzić czas, serdecznie polecam wybrać się na przyszłoroczną edycję festiwalu. Z pewnością nie jedno was tam zaskoczy.