timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Dosłownie tego samego dnia, kiedy wystartowało Good Game Warsaw (o którym możecie przeczytać TUTAJ), czyli w piątek odbyło się Intel Buzz Workshop. Czym było? Zestawem prelekcji twórców gier, którym się udało? Coachingiem dla branży gier? Imprezą networkingową (znów) dla branży gier? Tak naprawdę była wszystkim po trochu.

bzw_1

Swojego czasu zainteresowałem się coachingiem. Udało mi się nawet rozebrać go na czynniki pierwsze i zrozumieć, że w większości wypadków jest uproszczoną i podaną wprost papką wynikłą z połączenia niezrozumianej filozofii z manewrami psychologicznymi, w skrócie, próbą podania ludziom recepty na szczęście na srebrnej tacy. W swoim życiu zorganizowałem też kilka imprez i dowiedziałem się, że na imprezach warto bywać, jednak nie koniecznie, jako organizator. To niewdzięczny biznes, którego zadaniem jest nie spotkanie z ludźmi, ale przekonanie ich by chcieli przyjść ponownie. Dlaczego wspominam o tych dwóch rzeczach? Ponieważ oba się łączą.

Event, żeby był eventem — musi mieć prelekcje (durna zasada, ale to tak, jak z tradycją — karp w święta być musi). Najczęściej prelekcje są podsumowaniem sukcesów i drogi prelegenta, tudzież reprezentowanej przez niego firmy od początku aż do dnia, w którym do nas przemawia, a podsumowanie zwykle można sprowadzić do slangu „Wy też tak możecie, wystarczy, że pomyślicie jak”. Nie inaczej było w tym wypadku. Dobrym przykładem jest prelekcja Marcina Przybyłowicza, który opowiadał o tym, co forsował i gdzie pozwolił sobie na eksperyment, gdzie przekroczył bezpieczne ramy epickiej muzyki do filmów oraz gier z motywami fantasy, a co spowodowało, że również owa muzyka została niezwykle doceniona, zwłaszcza jeżeli chodzi o Wiedźmina III: Dziki Gon.

bzw_2

Tu właśnie nastąpiło moje olśnienie. Nie napisałem o Buzz Workshop od razu, ponieważ nie byłem w stanie zakwalifikować go ani dobrze, ani źle. Z jednej strony rzeczy wydawały mi się typowymi bzdurami niemal na poziomie typowego coachingowego absurdu, z drugiej pojawiały się sensowne podpowiedzi dla twórców gier. Nic, na co sam człowiek by nie wpadł, ale z drugiej strony naprawdę długo by mu zajęło, żeby usiąść i w ogóle nad tym pomyśleć. Późniejsza luźna część była z jednej strony mizianiem deweloperów między sobą (z piwkiem w ręku i przy słabej muzyce), z drugiej wiem, jak bardzo może pomóc takie mizianie, które profesjonalnie zwie się właśnie networkingiem (a przynajmniej najczęściej od tego się zaczyna).

bzw_4

Najważniejsze jednak wydaje mi się coś innego. Jako redaktor portalu, które sygnuje się hasłem „społeczności dla graczy”, czuję się w obowiązku odpowiedzieć, czy Intel Buzz Workshop jest wydarzeniem dla Was, drodzy czytelnicy. Cóż, jeżeli pragniecie przekroczyć magiczną świata gier, przestać być jedynie odbiorcą i co najważniejsze, jeżeli już robicie coś w tym kierunku, to powinniście już szukać informacji na temat kolejnego wydarzenia z cyklu albo przynajmniej podobnych. Jeżeli po prostu lubicie grać w gry, nie macie tam czego szukać.

Na dobrą sprawę nie wiem nawet jak zakończyć ten artykuł. Więc może ot, tak po prostu…

Do napisania!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły