timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Cytadela to powiązany z Twierdzą festiwal fantastyki, który w tym roku miał swoja drugą (dopiero) edycję. Co kompletnie nie oznacza, że organizatorzy nie podeszli do sprawy, z małym bo małym, ale jednak rozmachem. Jednak po kolei…

ctdl2

Ludzie rozpieszczeni ogromem Pyrconu oraz Polconu (od czasu do czasu tego drugiego przynajmniej) często w ocenach stawiają poprzeczkę naprawdę wysoko. Są oczywiście tacy, którzy próbują sprostac tym oczekiwaniom, ot choćby w kwestii profesjonalności materiałów promocyjnych, które w przypadku Cytadeli, przedstawiły ogromne cieszące oko ucho i intelekt, święto fantastyki. Pokazyały nam obraz Cytadeli, która ma ambicje konkurować z Poznaniem, czy ot choćby cykliczną imprezą o najstarszej tradycji w Polsce. Nie będę jednak odpowiadał na pytanie, czy Cytadeli udało się sprostać wymaganiom rozpieszczonych fandomowców. Odpowiedź może być krzywdząca zarówno dla organizatorów, jak i dla uczestników. A przecież (uwaga tutaj!) bawiłem się naprawdę dobrze.

ctdl4

Czasami mam wrażenie, że konwentów nie powinno się ze sobą porównywać. Ot choćby wspomniany Pyrcon czy Polcon to często imprezy przepchane programem, gdzie każdy znajdzie tyle dla siebie, że frustruje się, gdyż nie ma pojęcia na co powinien iść, a co sobie odpuścić. Tegoroczna Cytadela z kolei była festiwalem nastawionym przede wszystkim na doświadczenia wizualne. Próżno było szukać tłumów siedzących pod główną sceną, kiedy pisarze produkowali się na panelach czy spotkaniach autorskich. O wiele więcej ludzi można było za to spotkać w obozowisku Zony, wiosce Slavii, czy przy jedynej jadłodajni na całej imprezie zwanej Karczmą. Kolejkon do kiełbasy w pełnym słońcu to doświadczenie, po którym miałem ochotę wyjść z imprezy i opisać ją tak, żeby wręcz bali się wpuścić mnie na następną edycję. Szczęśliwie koc rozłożony na trawie pod dachem z białego płutna, przechadzające się cospleyerki i cospleyerzy w fantastycznych strojach, czy kolejne atrakcje, poprawiły mi humor. Kolejnym mankamentem była Szkrabstrefa, do której zaciągnął mnie mój malec, a która okazała się naprawdę fajna, lecz zasadniczo uboga (choć jeżeli patrzeć, na bloki dziecięce mniejszych konwentów, to było naprawdę coś, ale jak już wcześniej pisałem, nie powinno się w taki sposób porównywać). Z kolei akustyka sal prelekcyjnych wołała o pomstę do nieba – niestety, jednak wojskowa twierdza po której kilka słów niosą się co najmniej dwoma ścianami echa i jeszcze mieszają się z echami z korytarza, to nie jest najlepsze rozwiązanie bez odpowiedniego wyciszenia (a z kolei takie wyciszenie to chyba aż za dużo roboty).

ctdl3

Sam klimat miejsca sprawiał jednak, że żałowałem, iż nie brałem udziału w żadnym klimatycznym larpie, na przykład w „Zona Modlin”, a mogłem jedynie (robiąc wciąż za tatusia pod wierzch) łazić tu i tam i przyglądać się wszystkiemu. Tu jednak po raz kolejny humor poprawił mi konkurs cosplay, natomiast przejażdżka na koniu (serio!) mojemu potomkowi.

ctdl1

Po rozbudowie szkrabstrefy, oraz wiosek tematycznych, Cytadela ma ewidentnie szansę stać się naprawdę znaczącą imprezą plenerową, o charakterystycznym dla siebie, wizualnym wydźwięku. Powodzenia w przyszłym roku! Na pewno pojawię się znowu. (Ale koniki mają być! –  syn mi tak rzekł kiedym pisał ten artykuł).

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły