timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Space Invaders – gra legenda. Chyba każdy ją zna. Sterujemy małym statkiem i unicestwiamy nadlatujących kosmitów. Dzisiaj – klasyka. Wszystko co związane z grami zaczęło nabierać tempa od jej premiery. Szybko zdobyła tysiące fanów na całym świecie, mimo tak słabego rozpowszechnienia komputerów i automatów jak w latach 70′. Konwencja idealnie wpasowała się tamtejsze gusta i potrzeby.

Jednak dla dopiero raczkującego rynku gier to było coś więcej niż przebojowa historia w kosmosie. To była szansa na stworzenie własnego hitu, który pozwoli się rozwinąć producentom i zarobić niemałe pieniądze. Ci co mogli, skorzystali. Dzięki temu całość tak mocno się rozrosła, a dzisiejsze gry wyglądają tak jak wyglądają. Z biegiem lat jednak powstało tysiące lepszych pomysłów niż Space Invaders. Czasy legendy przeminęły i nigdy nie powrócą. O dziwo niektórzy dalej próbują wycisnąć ostatnie krople z tego 38 letniego tytułu. Właśnie z takiej racji powstał WarSpace.

WarSpace

Próbować każdy może, ale nie każdemu się powiedzie. WarSpace jednak nie sprawia wrażenia, jakby chciał dodać cokolwiek nowego do swojego gatunku. Gra jest 100% kalką ze wszystkiego co wymyśliły inne Shoot’em up’y. Po ponad godzinie rozgrywki nie odnalazłem w niej niczego innowacyjnego. Każdy z przedstawionych w produkcji elementów już gdzieś widziałem lub kojarzyłem. W twory z tej kategorii nie zagrywałem się nigdy zbyt długo, a dalej nie spotkało mnie nic zaskakującego.

Jesteśmy pilotem małego statku i naszym celem jest pokonać jak najwięcej przeciwników i dotrzeć na jak najwyższy poziom. Przeciwnicy z każdym etapem stają się coraz trudniejsi, a po około 5 wygranych falach zostajemy zaatakowani przez minimalnie trudniejszego od reszty wrogów bossa. Schemat niezwykle stary i zużyty. Po czasie dostajemy dostęp do coraz to lepszych broni (od podwójnego/potrójnego strzału do wymyślnie wygiętych pocisków plazmowych) oraz ulepszeń naszego pojazdu, takich jak zwiększenie prędkości poruszania się czy dodatkowe życie.

WarSpace

Grafika w WarSpace jest dosyć przeciętna. Nie powala na kolana, ale jakoś fatalnie nie odpycha. Z doświadczenia wiem, że mogłaby być ona zdecydowanie lepsza, patrząc na dzisiejsze możliwości telefonów. Styl to jeden z niewielu elementów produkcji, który jest udany. Pasuje do założeń i klimatu. Lekko kiczowaty, jaskrawy i futurystyczny. Dla mnie w sam raz. Jednak cały wizerunek jest burzony przez wyjątkowo ubogą oprawę audio. Podczas grania doświadczymy tylko zlepku kilku dźwięków wybuchów i wystrzałów. Korzystanie ze słuchawek kompletnie mija się z celem, ponieważ w tle nie ma żadnego podkładu muzycznego. Być może było to założenie twórców, „by poczuć się jak w prawdziwym kosmosie”? Nie wiem.

Kolejnym mankamentem gry małego studia Magic Game Art jest bardzo powolne budowanie trudności rozgrywki. Za każdym razem musimy rozpoczynać od samego początku, który ze słowem „wymagające” nie ma wiele wspólnego. Do pewnego wyzwania zbliżamy się dopiero po około 5 minutach rozgrywki. To zdecydowanie za dużo jak na grę mobilną. Przez większość czasu musimy się przebijać przez nudne pierwsze fale, by dojść do dalszych etapów.

WarSpace

Jednak, gdy już zajdziemy dalej, można powiedzieć, że zabawa jest całkiem niezła. Przeciwnicy sprawiają trudności i wymagają skupienia, bossowie potrafią zaskoczyć, a wszystko nabiera dobrego tempa. Powiedziałem dużo złego o tej grze. Że jest słaba audiowizualnie, że nie innowacyjna i nic nie wnosi, że monotonna i nudna na początku. Mimo to, jak już ktoś się wciągnie, będzie mógł naprawdę dobrze spędzić czas. Gra mimo swojej prostoty potrafi cieszyć.

To dosyć ciekawe zjawisko. Space Invaders znam już od wielu, wielu lat, a dalej produkcja typu WarSpace potrafi cieszyć. Może po prostu miałem zbyt wysokie oczekiwania odnośnie kolejnego Shoot’em Up’a? Ciężko stwierdzić. Jednak polecam sprawdzić i wyrobić sobie swoją własną opinię.

[wp-review]
Życzymy Miłego Grania!
google play

Pobierz ze sklepu Google Play!

 

O redaktorze

Michał jest szefem redakcji GameBy.pl Od czasu do czasu zdarza mu się coś napisać, jednak na codzień pilnuje, aby wszystko miało ręce i nogi.

Wszystkie artykuły