timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Hej, z tej strony, po raz kolejny, wasz ulubiony redaktor Julian, a oto przed wami kolejny artykuł z serii #STAREvsNOWEod GameBy.pl. W dzisiejszym odcinku przyjrzymy się dwóm produkcjom o istotach spożywających krew, czyli oczywiście o wampirach.

Pierwszym tytułem, o którym będzie dziś mowa, jest wydany w czerwcu ubiegłego roku Vampyr. Wcielaliśmy się wnim w Jonathana Reida, lekarza polowego, który po powrocie z pierwszej wojny światowej zostaje zmieniony w wampira.Zyskuje dzięki temu nadludzkie zdolności, jednak nie jest to takie fajne jak brzmi, ponieważ zmuszony jest oczywiście do picia krwi (pawie jak naczelny).


Jako gracz, wybieramy kolejne ofiary, co ma wpływać na fabułę. Ponadto, w Londynie panuje epidemia hiszpanki, więc jako lekarz wypadałoby nam coś z tym zrobić. No i jeszcze pojawiają się inne wampiry, oraz ich łowcy. Słowem – prawie jak u mnie na dzielnicy.
Vampyr w założeniu miał być nową najlepszą grą z wampirami w roli głównej. No i właśnie przez to gracze zbyt dużo od niego oczekiwali. Oberwało się głównie mechanice walki, zbyt liniowej fabule, oraz dialogom i animacji twarzy.
Jeżeli jednak odłożyć na bok oczekiwania, jest to gra całkiem dobra, o czym świadczą pozytywne recenzje i spora ilość sprzedanych kopii.

Podium jeśli chodzi o gry z wampirami w roli głównej, należy jednak cały czas do wydanego w 2004 roku Vampire: The Masquerade – Bloodlines.
Akcja produkcji miała miejsce w Los Angeles XXI wieku. Wcielaliśmy się tam w nowo „powstałego” wampira, a do dyspozycji mieliśmy mocno rozbudowany system rpg wzorowany na wersji papierowej.
Wybrać mogliśmy jeden z siedmiu klanów wampirów, każdy ze swoimi specjalnymi zdolnościami oraz wadami. Już na samym początku zabawy rzuceni byliśmy w wir knowań pomiędzy wieloma frakcjami, co pozwalało na poprowadzenie fabuły na niezliczoną ilość sposobów.

Dostawaliśmy także wolność co do wykonywania zadań. Przeciwników mogliśmy po prostu zastrzelić, pokonać wampirzymi mocami, bądź ominąć. Gra dawała nam pod każdym względem ogromną swobodę działania.

Ciekawym elementem była tytułowa maskarada. Nie mogliśmy dopuścić aby wydało się, że jesteśmy wampirami. Wraz z utratą punktów maskarady pojawiali się plujący na nas łowcy, a kiedy licznik dobił do zera zabawa automatycznie kończyła się naszą śmiercią.

Dobrze napisana fabuła także przyczyniła się do kultowości Vampire: The Masquerade – Bloodlines. Jednak pomijając to wszystko, gra miała jedną wielką wadę.

Mianowicie, od strony technicznej była straszliwie niedopracowana. Błędy i bugi spotykamy na każdym kroku. Powodem było zbyt wczesne wydanie tytułu, spowodowane narzuconymi z góry deadlineami, co w połączeniu z wydanym w tym czasie Half-Life 2 odbiło się na sprzedaży.

Kolejny przykład tego, że nie należy wydawać niedokończonych produkcji. Pozdrowienia dla Todda Howarda.
Obecnie jednak w internecie dostępne są fanowskie patche, które znacznie poprawiają rozgrywkę, a także dodają niewykorzystane wcześniej elementy gry.

W przyszłym roku premierę ma mieć Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2, i to on pewnie zdetronizuję pierwszą część. Vampyrowi się to niestety nie udało.

Na dziś to już wszystko z mojej strony. Mam nadzieję że wam się podobało. Zobaczymy się już za tydzień w kolejnym odcinku #STAREvsNOWE!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Z zawodu oświetleniowiec. Z pasji barista i pisarz. Entuzjasta wszelkiego rodzaju fantastyki, nie ważne w jakiej formie. Gry, książki, filmy. I jeszcze kawa. W dużych ilościach

Wszystkie artykuły