timerPrzewidywany czas czytania to 5 minut.

Tak, wiem, że wszyscy żyją Mundialem. Ale dzisiaj o czymś totalnie innym. Jest ważna i pilna sprawa wymagająca przedyskutowania na łamach #SiekszyKmini. W końcu uda się lekko upolitycznić moje felietony, a marzyłem o tym od jakiegoś czasu. Więc dzisiaj zahaczymy o politykę. O politykę Unii Europejskiej.

Pewnie większość z Was domyśla się już, o co chodzi. Mówię o dwóch najbardziej kontrowersyjnych artykułach z nowego projektu dyrektywy o prawie autorskim na rynku cyfrowym. Chodzi o artykuły 11 i 13. Stąd ta znana nazwa protestu: Protest 11/13. Niżej pozwolę przytoczyć oba fragmenty.

Art. 11 – wprowadza obowiązkową opłatę za dzielenie się materiałami w sieci, oznacza to zahamowanie przepływu informacji, pozbycie się małych wydawców oraz ograniczenie nawet linkowania do stron (tzw. „podatek od linków”).

Art. 13 – dotyczy właścicieli platform internetowych, którzy będą musieli zapewnić o legalności zamieszczonych treści. Oznacza to, że treści użytkowników platform takich jak np. Facebook, Twitter, Google czy Onet, Wirtualna Polska, będą obowiązkowo monitorowane. Bezpośrednio uderza to w swobodę wymiany informacji, prawo do prywatności czy wolność wypowiedzi.

ACTA 2, czyli czas przwrócić stary ład w internecie - #SiekszyKmini

Powiedziano mi kiedyś, że moja nauka historii zaprocentuje kiedyś tym, że będę na aktualne wydarzenia patrzył przez nieco inny pryzmat. I zaczynam to serio zauważać. Tak, wiem, że to banalny przypadek i nie trzeba było daleko się zagłębiać, by znaleźć odniesienie. Wiem, że prawdopodobnie nie trzeba się jakoś specjalnie uczyć historii, by przywołać takie skojarzenie.

Jednak piszę to, by oświecić tych, którzy nie pomyśleli o dzisiejszych wydarzeniach w tych kategoriach. Do rzeczy. Sprawdzanie zawartości listów. Podsłuchy na liniach telefonicznych. Środki masowego przekazu całkowicie skontrolowane przez jedną instytucję, czy nawet osobę. Każdy komunikat, każda informacja zatwierdzona przez tę instytucję. Tak było kilkadziesiąt lat temu w wielu krajach Europy. Tak jest dzisiaj w nielicznych krajach tzw. Trzeciego Świata.

Każdy z nas powiedziałby, że to cechy totalitaryzmu. Brak wolności słowa, wszechobecna cenzura… Przecież już to przerabialiśmy! Tacy ludzie jak Goebbels czy Żdanow przecież byli, ich występki są ludzkości znane… Ale już tych ludzi nie ma. A może są?

ACTA 2, czyli czas przwrócić stary ład w internecie - #SiekszyKmini

Może dzisiaj ktoś ma podobne zamiary podporządkowania sobie każdego obywatela, w każdym aspekcie jego życia? Może ten ktoś wpadł ostatnio na genialny pomysł, by zająć się dotychczas WZGLĘDNIE niezmanipulowanym środkiem masowego przekazu, czyli internetem? Może ten ktoś pomyślał, że pod pretekstem ochrony praw autorskich wprowadzi cenzurę i kontrolę wszystkich treści? Widzicie podobieństwo tych sytuacji?

Może nad interpretuję, natomiast uważam, że jest to krok, by publikowane były tylko treści wygodne dla pewnej grupy ludzi, która tym steruje. Jeżeli się mylę, to proszę czytelników, by w komentarzach wyprowadzili mnie z błędu. Jednak mimo wszystko, nie potrafię nie odnieść wrażenia, że to jest pewnego rodzaju próba zamachu na wolność w internecie, jaką daje możliwość swobodnego przekazywania informacji.

Inną sprawą są konsekwencje dla małych, niezależnych wydawców. Dla większości z nich wprowadzenie tej dyrektywy to natychmiastowy upadek i zamknięcie interesu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – chodzi jak zwykle o pieniądze. Lwią część z nich najzwyczajniej w świecie nie stać na wprowadzenie nowych algorytmów do sprawdzania treści. Działanie zgodnie z nowym prawem byłoby kompletnie nieopłacalne finansowo.

Już samo RODO było niemałym kosztem. Nowa dyrektywa tylko dobije tych mniejszych, niezależnych wydawców – takich na przykład jak my. Zostaną same największe portale, z których będziemy poniekąd zmuszeni korzystać. Przecież żadnych innych nie będzie. A chyba fajnie móc samemu wybrać, skąd chcemy czerpać informacje. Czyż nie?

Podsumowując, uważam, że trzeba z nowym prawem walczyć i zdecydowanie protestować. Tak jak mówiłem, jest to zamach na wolność w internecie. Powiedzmy sobie wprost – to ocenzurowanie tego właśnie internetu. Pod pretekstem ochrony praw autorskich. Ale wciąż ocenzurowanie, którego być pod żadnym pozorem nie powinno.

Przypomina mi się w tym momencie książka pt. „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Wizja pisarza, ta gdzie pisał o wszechobecnej kontroli, jest zaskakująco prorocza. Ale tak nie może być. My, trzeźwo myślący ludzie, nie możemy do tego dopuścić. Póki jeszcze można. Nie przymykajmy oka na próbę przywrócenia cenzury – bo pewnego dnia obudzimy się z przysłowiową ręką w nocniku. Ale wtedy protestowanie będzie niemożliwe. Trzymajcie się, drodzy czytelnicy! „Cieszymy się życiem w wolnym kraju, nie wiadomo jak będzie nazajutrz”.

Nie dajmy się Unii Europejskiej. Udostępnijcie ten wpis!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły