timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Ostatnio obiło mi się o uszy, że istnieje pomysł, by ponownie wprowadzić do Polski podatek „bykowy”. Dla niezorientowanych, chodzi o podatek za bycie bezdzietnym singlem. Warunkiem do zwolnienia z tej opłaty będzie założenie rodziny. I taki jest chyba główny cel całej akcji. Przynajmniej według Wiceministra Resortu Infrastruktury i Rozwoju Artura Sobonia, który właśnie ostatnio stwierdził, że „bykowe” ma skłonić singli do założenia rodziny.

I pierwsza moja refleksja jest taka, że kurde… bardzo mocno w naszym społeczeństwie zakorzeniona jest ta „standardowa” ścieżka, którą każdy „normalny” powinien podążać. Wyobrażenia w stylu: „Szkoła, Studia, Praca, Ślub, Dziecko itd.” wciąż odgrywają dużą rolę i tkwią gdzieś głęboko w nas (mowa o ogóle społeczeństwa). Jest to postrzegane jako coś naturalnego, wielu ludzi dalej odrzuca inne pomysły na życie, takie którym może być nie po drodze do któregoś z tych wyżej wymienionych etapów.

Bykowe w Polsce, czyli efekt wielkiego planu - #SiekszyKmini

Zaczyna się może jakoś to powoli zmieniać, ale skoro w kraju wprowadza się podatek, by nakłonić obywateli do wybrania jedynej słusznej drogi, to chyba jednak dalej tkwimy w pewnym wyobrażeniu czy stereotypie, i jesteśmy zamknięci na inne opcje. Teraz się wielu oburzy, że jak to, przecież nie wszyscy są takimi konserwatystami. Owszem, nie wszyscy, nikt tego nie powiedział. Ale co mają np. o nas myśleć obcokrajowcy, którzy nasz kraj znają z jakichś przecieków w mediach? Sami sobie tworzymy taki obraz.

Tworzą go również nasi przedstawiciele w rządzie oraz w Europie, których przypominam – SAMI wybraliśmy. Ale wracając – są ustalone konkretne normy postępowania, których każdy „normalny człowiek” powinien przestrzegać. Jest odgórnie ustalony plan na życie każdego obywatela, mocne niedostosowanie się do niego może zakończyć wykluczeniem ze społeczeństwa czy jakąś formą dyskryminacji.

Ja widzę w tym postkomunistyczne dążenia do jednolitego, szarego społeczeństwa, któremu brak wyróżniających się jednostek. Odbieram to w ten sposób, i myślę, że nie jestem w tym jedyny. I myślę, że masa młodych ludzi zgodzi się ze mną, że każdy z nich czuje na swoich barkach presję wypełniania kolejnych punktów jedynego słusznego planu na życie.

Bykowe w Polsce, czyli efekt wielkiego planu - #SiekszyKmini

Chyba każdy z nas ma lub miał babcię, która z niecierpliwością wyczekuje naszego wesela. I tutaj widzę przyczynę tych wszystkich ślubów na siłę. „By rodzina nie wzięła mnie za geja”. Bo powiedzmy sobie szczerze – presja wciąż jest spora. I zdecydowana większość z nas ją odczuwa niemalże każdego dnia.

A rządzący to jak widać właśnie takie babcie i dziadkowie, którzy wiedzą co dla wnuka jest najlepsze. A przynajmniej wydaje im się, że wiedzą. Ale jedno trzeba im przyznać. Mają jaja, w przeciwieństwie do poprzedników. I pomimo iż z wieloma decyzjami się nie zgadzam, komizm oraz kontrowersje wokół tych reform budzą mój szacunek. Nie każdy by to wytrzymał. Mają jaja chłopaki i dziewczyny. I to im oddać trzeba. Do następnego!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły