timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Dostałem propozycję pisania felietonów na GameBy.pl Uznałem, że skoro i tak piszę od dłuższego czasu wiele rzeczy, robię w tym postępy i jestem coraz bieglejszy w posługiwaniu się słowem, to dlaczego by nie spróbować. A więc jestem, widzicie właśnie moją pierwszą próbę działania na tej stronie.

Etat? Nie sądze. Bardziej hobbystyczna zabawa. Nie dostałem wielkich ograniczeń. Mało tego – prawie żadnych. Pytałem o jakieś sprecyzowane tematy moich nowych felietonów, jakieś wytyczne dotyczące ich itd. No i w odpowiedzi otrzymałem jedno słowo. Popkultura. Z jednej strony względnie ucieszyłem się z braku jakichś większych ograniczeń, ale z drugiej przeraziłem się.

Jak wiadomo zbyt wiele opcji do wyboru potrafi bardziej życie utrudnić niż ułatwić. Zacząłem więc w pośpiechu szukać odpowiedniego tematu na pierwszy artykuł. Takiego żeby przyciągnąć do siebie czytelnika i zachęcić do ponownego skosztowania moich wywodów. Nie jest to proste zadanie.

W mojej głowie zaczęło pojawiać się bardzo wiele myśli, propozycji i rozwiązań. Może się wydawać, że jestem w bardzo komfortowej sytuacji ponieważ na brak opcji czy tej „mitycznej weny” nie mogę narzekać. Ale jednak zawędrowałem początkowo do nikąd. Przytłoczyła mnie liczba możliwych rozwiązać i dróg jakimi mogę pójść.

Przeanalizowałem na szybko swoją obecną sytuację. I olśniło mnie w tym momencie, dokładnie wiedziałem o czym będzie pierwszy felieton. Przecież mój problem to taki trochę znak dzisiejszych czasów. Nieustanny przesyt, ogrom możliwości i rozwiązań, bardzo wiele dróg właściwie w każdą stronę. Mało tego – drogi krzyżują się nieustannie, a my bardzo często nawet o tym nie wiemy. Możliwości napływają do nas z każdej strony. Dostajemy wręcz gotowe ścieżki rozwoju, gotowe lepsze lub gorsze schematy, którymi powinniśmy podążać. Powinniśmy przynajmniej według autorów tych schematów.

To samo obserwujemy w obecnej popkulturze i sztuce: w książkach, muzyce i filmach. Nie ma raczej jasnych i prostych form. Odbiorca jest stale zaskakiwany, wprowadzany w osłupienie i niedowierzanie. Twórcy całkowicie porzucili utarte wcześniej schematy. Swobodnie mieszają gatunki, rodzaje i typy sztuki. Grają nastrojami, brzmieniami czy zestawieniami słów jakich nikt wcześniej nie widział.

Ciężko dzisiaj kupić płytę gdzie mamy korzenne, klasyczne brzmienie np. hip-hopu albo jazzu. Zamiast tego mamy doskonałe albumy gdzie jest miejsce na wszystko. Można zrobić przelot przez wiele klimatów mieszając praktycznie wszystko z wszystkim. Twórcy książek, sztuk teatralnych oraz filmów dawno zapomnieli o utartych szlakach, przewidywalności oraz czystości gatunkowej. Obecnie bawią się i łamią kolejne granice. No bo kto im zabroni?

No właśnie. Wszędzie panuje eklektyzm. Właśnie, eklektyzm. Słowo klucz w tym artykule. Przecież dzisiaj jest taki modny. Czyż przełamywanie granic oraz stałe zaskakiwanie świeżymi pomysłami nie brzmi imponująco?

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły