timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Witam w kolejnej odsłonie tych cotygodniowych rozkmin. Zaczynam trochę jak jakiś vloger: „Hej, witam Was bardzo serdecznie w kolejnym odcinku [Tu wstaw nazwę serii]”. No ale trudno, życie internetowego twórcy nie jest wcale takie proste. Jeden z poprzednich felietonów zaczynałem słowami:

„Inspiracją do dzisiejszych, tradycyjnie niebyt lekkich dla odbiorcy przemyśleń, było włączenie telewizora w godzinach późnowieczornych i posprawdzanie całkiem wielu kanałów w celu dowiedzenia się czegokolwiek o tym, co dzieje się wokół mnie: w moim kraju, jak i poza nim”.

Dzisiaj zacznę podobnie. Inspiracją do napisania dzisiejszego felietonu było przeglądanie najpopularniejszych playlist w aplikacji Spotify, a także zwrócenie uwagi na kawałki, które są aktualnie na „samym szczycie” YouTube’a. Mówię o aktualnych premierach, nowych płytach, które robią furorę i o artystach, których aktualny hype osiąga ogromne rozmiary.

Przede wszystkim myślę o kawałkach w klimatach około hiphopowych, bo w nich najbardziej siedzę, ale można tutaj podstawić, myślę, wiele współczesnych gatunków muzyki. Wniosek, jaki wyprowadziłem, może nikogo specjalnie nie zaskoczy, ale i tak warto na ten temat porozmawiać. Gigantyczne masy ludzi słuchają cholernie prostych rzeczy.

Mówię przede wszystkim o warstwie tekstowej, czyli merytorycznej oraz emocjonalnej kawałka. Bo brzmieniowo te topowe produkcje są odpicowane perfekcyjnie. Kwestia dobrego budżetu, który przekłada się na specjalistów w kwestii realizacji dźwięku. Ale nie o tym. Współczesne kawałki, o których piszę, bardzo często są ubogie tekstowo, a przynajmniej w momencie, kiedy porównamy je z mniej znanymi, dużo lepszymi dziełami.

Nie chcę tutaj wymieniać konkretnych raperów, ale myślę, że każdy czytelnik bez problemu wymieni kilku tych, którzy dzisiaj są na samym szczycie. Czasami dziwi mnie nawet, że do takich mas ludzi trafiają czasami takie banały. No bo powiedzmy sobie szczerze: to są banały.

4 minuty śpiewania o najebaniu się to banał, pomimo wielu zalet takich luźnych utworów. Chciałem bardzo wstawić tutaj parę cytatów, ale naprawdę, obiecałem sobie, że to nie będzie zaadresowane do żadnego konkretnego twórcy. Ma być to po prostu luźny zbiór obserwacji dotyczących dzisiejszego rynku muzycznego, przede wszystkim hiphopowego.

Ludzie słuchają prostych rzeczy, czasami aż bezczelnie prostych. Wniosek, jaki możemy z tego wyprowadzić to to, że masa potrzebuje tego. Nawet po to, by się pośmiać z niektórych banałów i tym samym dowartościować. A nie jest tak? Przecież to ten sam mechanizm, który działa w świecie celebrytów.

Dlaczego show-biznesem rządzą osoby, które hmm… Jakby to… Odstają inteligencją od średniego obywatela. Obserwując ich codzienne perypetie, czujemy się jak podczas oglądania jakiejś kreskówki, w której bohaterowie mają za zadanie rozśmieszać, a nie uczyć.

Mówiąc wprost, dowartościowujemy się, patrząc na ten cały cyrk. I tak samo jest z kawałkami, których zalety kończą się na tym, że wpadają w ucho. Dopóki masa będzie tego potrzebowała, dopóty takie rzeczy będą królowały. A będzie potrzebowała tego być może zawsze…

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły