timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Jeżeli jesteście jeszcze przed seansem nowego miniserialu „Ktoś musi umrzeć” od Netfllixa dobrze trafiliście. Mamy dla Was kilka informacji i spostrzeżeń dotyczących produkcji. Zapraszamy do lektury!

Ktoś musi umrzeć – krótka historia o… miłości?

„Ktoś musi umrzeć” to hiszpańsko-meksykańska produkcja opowiadająca o miłości, intrygach, waśniach rodzinnych, grze pozorów, oraz przemianach politycznych lat 50-tych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że powyższy opis nie dotyczy niskobudżetowej telenoweli minionej dekady. A jednak! Już po raz kolejny Netflix pokazuje, że potrafi burzyć stereotypy. Trzyodcinkowy serial „Ktoś musi umrzeć” to bardzo przyzwoita propozycja, której do znanego nam z oper mydlanych kiczu bardzo daleko.

Kilka zdań o oprawie

Kostiumy, scenografia, muzyka, oświetlenie, kadry – w tych kwestiach twórcy serialu nie zawiedli. Stylizacje bohaterów przypominają te z filmów o porachunkach zamożnych, mafijnych klanów ubiegłego stulecia. Scenografia równie dobrze co kostiumy oddaje nastrój rodowych intryg i tajemnic, oraz specyficzną, nieco niezrozumiałą dla europejczyków hierarchię rodzinną. Każdy kadr produkcji wydaje się być przemyślany – nie znajdziemy tu niepotrzebnie zapychających fabułę scen, znajdziemy natomiast mnóstwo malowniczych i intrygujących ujęć.

Zwięzła fabuła

Serial opowiada historię młodego mężczyzny, któremu na pewien czas udało się odciąć od rodzinnych gierek. Fabuła rozkręca się w momencie, gdy musi on powrócić do rodzinnej Hiszpanii aby zawrzeć zaaranżowane przez rodziców małżeństwo. Po dziesięciu latach spędzonych w Meksyku światopogląd głównego bohatera ulega jednak radykalnej przemianie i ku zaskoczeniu wszystkich przywozi ze sobą atrakcyjnego tancerza baletowego. Bliska relacja dwóch mężczyzn szybko staje się przedmiotem plotek i domysłów. Dodatkowo, kontrowersyjna jak na hiszpańskie realia znajomość zaczyna rzucać złe światło na imię szanowanej w otoczeniu rodziny, co przyczynia się do dalszego, nieprzewidywalnego rozwoju wydarzeń.

Podsumowanie

Serial „Ktoś musi umrzeć” to dobra propozycja na weekendowy wieczór. Nie rozczaruje Was fabuła, a ciekawe podejście do utartego schematu może zaskoczyć. Tematyka homoseksualizmu i homofobii przeniesiona w realia minionego stulecia może zainteresować. Dobrze zrealizowana oprawa oddaje klimat, a sama historia trzyma w napięciu. Jedynym elementem, w którym coś poszło nie tak jest niestety zakończenie. Trochę pochopne i naszym zdaniem niedopieszczone. Aby nie psuć Wam jednak całej zabawy zdradzając zakończenie, sugerujemy obejrzeć serial – jest dobry, choć nie idealny.

[wp-review]
O redaktorze

Wielka entuzjastka muzyki klasycznej i hip hopu. W wolnych chwilach gra na pianinie i ogląda seriale, zapominając o całym otaczającym ją świecie.

Wszystkie artykuły