timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Mikropłatności, jak podaje Wikipedia to forma opłaty pobieranej dobrowolnie od graczy w grach komputerowych. Istnieją różne rodzaje, głównie są to dodatkowe przedmioty, postacie itp. lub wyłączenie reklam. Warto zauważyć, że część z nich daje nam stałą wartość (np. usunięcie reklam) lub możemy je szybko wykorzystać (np. waluta w grze).

W dzisiejszym artykule przedstawię Wam, co to są mikropłatności w grach komputerowych i mobilnych. Pokaże plusy oraz minusy tego zjawiska, na podstawie kilku przykładów. Zapraszam!

Podstawa free-to-play?

Ostatnio, dla relaksu, pogrywałem sobie w Crossouta. Jest to dostępna za darmo gra, w której w postapokaliptycznym świecie tworzymy pojazd i prowadzimy go do walki. Oczywiście do budowy potrzebne nam są przeróżne części i rodzaje uzbrojenia.

Zdobyć je możemy, tworząc samemu ze zdobytych surowców, lub kupując od innych graczy na rynku. Po całym dniu udało mi się zdobyć dwie wyrzutnie rakiet, o których marzyłem od dłuższego czasu. I wtedy wyskoczyło mi okienko z ofertą kupna growej waluty w okazyjnej cenie.

Mikropłatności

Sprawdziłem market i obliczyłem, że za jedyne 3 dolary zaoszczędziłbym parę godzin oraz zostałaby mi przyzwoita sumka na inne ulepszenia. Doszedłem do wniosku, że takie mikropłatności to niezły pomysł. Dlaczego? O tym poniżej.

Czas to pieniądz

Crossout jest tytułem darmowym, cały czas rozwijanym przez twórców. Pracują, a gracze, defacto, nic im nie dają w zamian. Proste kupno waluty ułatwi nam zabawę, ale najważniejsze jest to, że deweloperzy nie tylko trochę zarobią, ale poczują się docenieni. I tu pojawia się problem…

mikropłatności

Mikropłatności i łupy nasze!

Wszystko zależy od balansu. Jeżeli jest zachowany, to pomimo lepszego sprzętu gracz będzie dodawany do rozgrywek na swoim poziomie rozwoju. Przykład – kupiłem za walutę z mikropłatności czołg. Teraz, zamiast pastwić się nad innymi graczami, niemającymi szansy, gra wysyła mnie na rozgrywki, gdzie każdy ma czołg.

Balans ma się świetnie, nikt na tym nie cierpi. Inni spokojnie zbierają na pojazd, a ja bawię się całkiem nieźle, nie uprzykrzając nikomu gry. Tak jest w np. Crossout, o którym rozwodzę się od dłuższego czasu. Teraz coś o starym, ale jarym Team Fortress 2.

Co jakiś czas dostajemy bronie i przedmioty za darmo, możemy się nimi wymieniać lub zbudować samemu. Jest też opcja kupna. Nie wpływa to jednak negatywnie na rozgrywkę, ponieważ każda pukawka ma swoje minusy. Wybór opiera się na naszym upodobaniu. Możemy zapłacić dla wygody, ale da się przeżyć bez tego.

Mikropłatności

Sześć zer

Mikropłatności pojawiają się też oczywiście w grach mobilnych. Co ciekawe, 1,9% wszystkich graczy wytwarza 100% zysku. Niecałe 2% graczy miesięcznie dokonuje jakiejkolwiek płatności. Składają się na to płatne aplikacje, ale też oczywiście transakcje w nich przeprowadzane. Kupno growej waluty, wyłączenie reklam i tym podobne.

Mikropłatności

Dobrym przykładem jest tu uwielbiane w naszej redakcji Tacticool. Można tu klasycznie kupić złote monety, a za nie dedykowaną broń, o wiele bardziej skuteczną w walce. Matchmaking działa tu jednak sprawnie i zawsze trafiamy do gry z graczami na podobnym poziomie. Mikropłatności oszczędzają nam tu po prostu nieco czasu.

W milionera z kundla w rok

Niestety często pojawiają się twórcy, którym bardziej zależy na samym zysku. Zamiast dbać o balans, chcą wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy. Gracze szybko dzielą się na tych, co nic nie płacą i tych, co zwiększają swoje szanse za pomocą portfela.

Pierwsza grupa ma albo utrudniony rozwój postaci lub po prostu nie ma szans w potyczkach z grupą drugą. Pozostaje tylko sięgnięcie po oszczędności. Więcej sensu ma jednak rozstanie się z ogrywanym tytułem. Przykładem są tu dzieła studia o nazwie zaczynającej się na „Game”, a kończącej na „Forge”.

Kup raz, zapłać jeszcze więcej

No i jest jeszcze kwestia wyciągania pieniędzy od graczy, kiedy zapłacili oni za pełną grę, by bawić się normalnie. Czyli oczywiście to, co wyprawia znane i nie bardzo już lubiane Electronic Arts.

Kontrowersji związanej z serią Battlefront nie muszę chyba nikomu przypominać. Był to początek awantury loot boxowej, która trwa do dziś. Ponadto, proces odblokowywania nowych broni i postaci wymagał tu poświęcenia ogromnej ilości czasu, chyba że zdecydowaliśmy się na zakupienie ich naszymi własnymi pieniędzmi.

Podobnie wyglądała sytuacja z Call of Duty: Black Ops 4. Mikropłatności zostały tu jednak wprowadzone po premierze, kiedy gra zebrała już pozytywne recenzje. Pojawiły się loot boxy, a także zmiany kosmetyczne do uzbrojenia i inne fanty.

Wszystko można było odblokować za darmo. Wymagało to jednak 250 godzin grania lub wydania „jedynie” około 200 dolarów. Po prostu chamski skok na kasę.

Zanim rozbijecie młotkiem swoją świnkę-skarbonkę, zastanówcie się dwa razy. Chcecie zaoszczędzić czas? Wspomóc twórców? Wybór należy do was. Ja tymczasem wracam do grania, ponieważ moja wypłata, nie pozwala na ekstrawagancje typu mikropłatności.

O redaktorze

Z zawodu oświetleniowiec. Z pasji barista i pisarz. Entuzjasta wszelkiego rodzaju fantastyki, nie ważne w jakiej formie. Gry, książki, filmy. I jeszcze kawa. W dużych ilościach

Wszystkie artykuły