timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Mam pewien problem z Pyrkonami. Mianowicie chodzi o zdjęcia. Nie, nie idzie o to, że mnie na żadnych nie ma. Nie idzie też o to, że muszę je w ogóle robić, zamiast chłonąć prelekcje, a widoki kapitalnie poprzebieranych cospleyerek i cospleyerów czy wspaniałych konstrukcji, nie mogę zachować dla swoich tylko oczu. Problemem są zdjęcia, które oglądam, kiedy wracam, a które moi znajomi, osobistości internetu i sami organizatorzy, udostępniają na Facebooku. Ile razy wracam z Pyrkonu myślę sobie „To był dobry Pyrkon. Naprawdę sporo widziałem i nawet sporo wyciągnąłem z tego”. Internet zawsze ściąga mnie na ziemie. Całego Pyrkonu po prostu nie da się zobaczyć. I niby powinienem mieć (i w sumie mam) świadomość tego patrząc już na sam program, jednak wciąż… Wciąż Pyrkon jest zbyt wielki by go ogarnąć.

p20171

Tegoroczna edycja odbyła się w nieco kratkowanej atmosferze (niech cię pogodo!). Nie przeszkadzało to jednak uczestnikom korzystać z atrakcji. A tych było jak zwykle naprawdę sporo, czemu ciężko się dziwić zważywszy na rozmiary imprezy. Mnie osobiście (miało być subiektywnie i będzie) najbardziej oczywiście interesowały prelekcje literackie. Tutaj nie mam żadnego prawa by narzekać choćby p[rzez chwilę. Każda prelekcja na jakiej byłem – od tej o „światotworzeniu”, którą prowadził Krzysztof Piskorski po prowadzoną przez Marcina Przybyłka, a dotyczącą rozwoju bohatera poprzez kryzys – pochłonęła mnie bez reszty, dała garść nowych informacji i odświeżyła stare.

p20172

Targowisko (ach cudowne targowisko!) było jak zwykle wielkie i jak zwykle drogie (bieda alert!), jednak tym razem nie było jednej rzeczy, która w sumie ubodła mnie mocno dwa lata temu. Nie było ścisku! Zaskakujące, ale proste przeniesienie miejsca targów do innej hali sprawiła, że miejsca zrobiło się zdecydowanie więcej. Krótko mówiąc dało się przejść.

p20173

Mógłbym jeszcze długo rozpisywać się nad tym, co było do zobaczenia na Pyrkonie i biadolić nad ty,m co mnie ominęło, jednak nie da się nie wspomnieć też o samej atmosferze, która tworzy (nie bójmy się tego słowa) trzon Pyrkonów, a którą tworzą wszyscy uczestnicy. Możliwość spotkania starych znajomych, pożartowania z nowymi, śpiewanie sprośnych zwrotek „Morskich Opowieści” w kolejce do męskiego… Nie oszukujmy się – bez nas Pyrkony nie byłyby takie fajne!

O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły