timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Kidman, Whiterspoon, Woodley – niektórym te nazwiska mogłyby wystarczyć do oceny filmu bez znajomości fabuły. Aktorki, które sławę zawdzięczają pełnometrażowym hitom we współpracy przy miniserialu HBO? To trzeba obejrzeć.

Serial składa się z siedmiu godzinnych odcinków. Rzadko sięgam po amerykańskie produkcje obyczajowe, może to niesprawiedliwe, ale kojarzą mi się z kiczem. Złociste plaże, wzburzony ocean, idealne panie domu i nieidealni mężowie. Brzmi banalnie i sprawdza się w osiemdziesięciu procentach produkcji. Big Little Lies nie jest wyjątkiem. A jednak trzy pełne wdzięku panie z gracją balansują na granicy smaku i mimo że czasem niebezpiecznie przechylają się na ciemną stronę mocy, to udaje im się nie postawić na niej stopy.

Akcja rozpoczyna się morderstwem. Już tu twórcy mnie zaskakują. Tego nie spodziewałam się po obyczajówce. Nie wiemy, kto jest zbrodniarzem, jaki miał motyw, ale co najciekawsze, nie wiemy, kto jest ofiarą. Równolegle do prowadzonej sprawy, z której poznajemy tylko fragmenty przesłuchań światków i wycinki konferencji prasowych, toczona jest retrospekcja wydarzeń, mających miejsce przed przestępstwem.

Do nadmorskiego miasteczka Monterey przybywa Jane Chapman wraz z synem Ziggy’iem. Pierwszego dnia zdobywa przyjaciół, ale też wrogów. Pozornie idealne życie mieszkańców skrywa nieidealne kłamstwa. Zazdrość, rywalizacja, zabliźniane rany i te świeżo zadane. Wystarczy jeden przycisk na pilocie od bramy automatycznej, by z krainy snów wjechać czerwonym ferrari w koszmar codzienności.

Aktorzy stanęli przed dużym wyzwaniem. Pokazać całą głębię gamy różnobarwnych emocji, które kłębiły się w bohaterach na pewno nie było proste, jednak podołali. Zarówno drugoplanowi aktorzy, jak i główne bohaterki, pokazali, co znaczą uczucia na ekranie. Jedynie młoda Shailene Woodley sprawiała wrażenie, jakby nie do końca umiała wejść w rolę, ale towarzystwo Reese Whiterspoon, która po raz kolejny udowodniła, że jest kimś więcej, niż legalną blondynką, mogło wprawić w kompleksy. Niestety, dla pani Woodley poprzeczka postawiona była chyba zbyt wysoko, zanim aktorka była na to gotowa.

W serialu nie brak symboliki. Ważną rolę odgrywają dzieci. Padają tutaj ofiarą manipulacyjnych zabiegów ich rodzicom, podkreślają tragedię, która rozgrywa się w miejscowości. Ocean i plaże to coś więcej niż tylko piękne, czasem trochę tandetne, widoki. To symbole do odczytania w kontekście wydarzeń. Specyficzny klimat serialu podkreśla także muzyka, która nie pozostaje bez znaczenia.

Tutaj nic nie jest oryginalne. Ujęcia szumiącego oceanu, idealne gospodynie o podwójnym życiu, sukcesywni mężowie z mroczną stroną, małe miasteczko z dużymi sekretami – wszystko to znamy. I mimo że serial przyjemnie się ogląda, nie można odgonić od siebie myśli, że to wszystko już było.

Big Little Lies to na pewno produkcja, której warto poświęcić trochę czasu: dla nasycenia emocjonalnego, dla gry smaku z tandetą, dla całości audiowizualnej i dla tajemnic, które skrywa każdy z nas.

[wp-review]
O redaktorze

Artystka, spędzająca czas na tworzeniu i szukaniu swojej głowy, czym często doprowadza innych do białej gorączki a jedynym, który ją wtedy rozumie, jest jej pies. Umysł ścisły, skonfliktowany z humanistyczną duszą, z tego powodu często zapomina o minusach w równaniach i sprzątaniu stosów książek ze stolika. Uwielbia zieloną herbatę, zapach starych książek i widok ze swojego okna.

Wszystkie artykuły