timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Wczułem się w te felietony, nie ma co… Początkowo miał być to tylko dodatek do mojego życia, a powoli staje się to jednym z moich głównych zajęć. Bardzo, bardzo zżyłem się z tymi tekstami, nie myślałem, że kiedyś poczuję do nich coś takiego jak do własnych kawałków, które są przecież moimi dziećmi…

A jednak stało się. Postanowiłem więc wykorzystać palącą mnie aktualnie chęć do pisania i po prostu dużo pisać. A przynajmniej tyle, o ile czas mi pozwoli. Jaram się też mocno tym, że w końcu piszę o rzeczach, które są mi bliskie. W popkulturze przecież, a co za tym idzie, w kulturze i sztuce siedzę na co dzień i zajmuję się tym, niemalże zawodowo. No więc dzisiaj stricte o tej sztuce. A konkretnie porozmawiamy sobie o twórcach.

Spodziewam się, że wielu z Was chciałoby poznać, co artysta czuje podczas tworzenia czy wypuszczania swoich rzeczy w eter, jakim jest na przykład internet. Jak myśli, na co zwraca uwagę piosenkarz, malarz, pisarz czy reżyser filmu. Jednak psychologię twórców omówimy kiedy indziej. Dzisiaj skupmy się na jednym aspekcie, który często, według moich obserwacji kuleje. Świadomość wywierania wpływu swoją działalnością na odbiorcę. A może raczej brak tej świadomości. I widzę tutaj olbrzymią sprzeczność. Oczywiście nie mówię tutaj, że KAŻDY taki jest i koniec dyskusji.

Mówię o pewnej, powtarzającej się tendencji, którą możemy obserwować praktycznie na każdym kroku. Twórcy Ci mają przecież świadomość swojego autorytetu. Przecież się chwalą tym, ile mają „fejmu” i jacy są sławni. Jednak w momencie, kiedy przekazują treści, które w przypadku złej interpretacji mogą nieść za sobą tragiczne skutki, zdają się zapominać o tym, jaki mają wpływ na swoich fanów i brnąć w to, że przecież ich wymowa nie jest na poważnie. Serio? Masa gimnazjalistów jednak odebrała to inaczej.

Wiadomo, że w filmie lub piosence nie chodziło o promowanie przemocy czy narkotyków. Twórcy chcieli przecież przekazać inne wartości. Ale jednak nie do każdego dociera to w taki sposób, w jaki powinno. Czy mówię teraz, żeby zrezygnować z wszystkiego, co nie „Po Bożemu”? Nie, skądże. Brudy wyciągane na wierzch są przecież w sztuce potrzebne. Na tym to polega, tutaj można takie rzeczy wyciągać. No ale ludzie… Trochę odpowiedzialności za słowa.

Komunikaty w różnych formach, z jakimi codziennie mamy styczność, mają moc sprawczą. I trzeba w końcu to sobie uzmysłowić! Dziwi mnie fakt, że osoba mająca setki tysięcy fanów, jest zdziwiona, że ktoś potraktował jej słowa zbyt serio. Kiedy milion osób ma Cię za mesjasza i ideał, to logiczne jest, że jeśli powiesz, o tym, że bycie narkomanem to najlepszy sposób na życie, masa ludzi zacznie to robić. I nie odkrywam tutaj żadnej filozofii, od zawsze pojawiały się jednostki, które słusznie lub nie, były autorytetami i ich słowa poruszały całe masy ludzi.

Im większa widownia, tym bardziej trzeba być odpowiedzialnym, za to, co się tym odbiorcom przekazuje. Władzę można dobrze wykorzystywać, ale i jej nadużywać. Tak samo jest z autorytetami. Słowa mają ogromną moc, i to nie tylko, wtedy kiedy nasze poczynania obserwują miliony osób. Również, kiedy jesteśmy anonimami piszącymi komentarze w sieci… Każdy głoszący jakieś teorie lub opinie, jest zobowiązany wziąć za nie odpowiedzialność. Koniec.

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły