Przewidywany czas czytania to 4 minuty.
Styczeń nie okazał się przełomowym okresem wielkich premier, ale już na początku miesiąca w serwisie Netflix powitaliśmy The End Of The F***ing World. Serial został stworzony na podstawie komiksu Charles’a S. Forsman’a, opowiada o szalonej przygodzie dwójki siedemnastolatków oraz zmianach jakie mogą zajść w człowieku, na skutek wielu dramatycznych przeżyć.
Najnormalniejsze miasteczko, najnormalniejsi ludzie – The End Of The F***ing World
Niestety nie do końca. Chociaż w mieścinie od lat nie było żadnych głośnych wydarzeń, to dwie osoby wyraźnie odstają od reszty spokojnego społeczeństwa. Jedną z nich jest James, 17- letni chłopak mieszkający wraz z ojcem. Jak sam przyznał, prawdopodobnie jest psychopatą. W młodości z zimną krwią zabijał zwierzęta, a mając ośmiu lat włożył rękę do frytkownicy, aby jak to ujął ,,coś poczuć”.
Drugą postacią, z którą jest coś nie tak jest Alyssa, która chodzi z James’em do szkoły. Dziewczyna to buntowniczka, nie przepada za swoją matką i nienawidzi ojczyma. Jest arogancka i widać, że zawsze stawia na swoim. Główni bohaterowie spotykają się w dosyć nieprzyjemnej sytuacji, ponieważ James postanawia skończyć ze zwierzętami i obrać ambitniejszą ofiarę.
Jego wybór pada właśnie na niczego nieświadomą Alyssę. Jednak coś zbliża bohaterów do siebie, choć psychopata nie porzuca swoich zamiarów. Spokojnie, to jedynie kilka minut z pierwszego odcinka, tak dla wprowadzenia w fabułę.
,,W szalonym świecie, szaleńcy są normalnymi ludźmi”
W ogólnym rozrachunku The End Of The F***king World to ciekawa historia oraz dobrze wykonany serial. Do scenariusza czy ujęć nie można się zbytnio przyczepić. Aktorzy idealnie pasują do ról głównych postaci.
Klimat w każdym odcinku jest dość specyficzny. Różne wydarzenia następują po sobie bardzo szybko, więc trudno jest się wczuć. Muzyka dosłownie drwi z bohaterów i zupełnie nie dostosowuje się do przedstawionych sytuacji (jest to coś odmiennego, ale działa na korzyść produkcji) .
W wielu epizodach obecnych jest kilka niespodziewanych wstawek oraz towarzysząca im niepokojąca muzyka. Choć na początku było to ciekawe rozwiązanie, to po pewnym czasie robi się irytujące i przeszkadza w oglądaniu. Miałem też wrażenie, że z odcinka na odcinek treści ubywało i doświadczałem coraz mniej. To dziwne zwłaszcza jak na serial na 1 do 2 wieczorów.
Całkiem dobre
Podsumowując, The End Of The F***ing World jest czymś nietypowym – produkcją, która może się wydawać dziwna, bezsensowna i źle wyreżyserowana dla przeciętnego Kowalskiego. Jednak ta adaptacja komiksu ma swój urok i warto ją zobaczyć. A nuż okaże się przełomem w czyimś poglądzie na świat.
Niestety otrzymaliśmy tylko 8 krótkich odcinków, ale jest to wystarczająca ilość i po tej formie nie można się spodziewać długich, godzinnych epizodów. Nie da się nie wspomnieć o wielkiej popularności jaką zyskał serial w zaledwie kilka dni po premierze. Według mnie cały ten rozgłos jest sporo przesadzony.
Pod koniec 2017 roku zobaczyliśmy dużo świetnych produkcji, a nie wiele z nich mogło cieszyć się takim uznaniem w oczach ludzi. No cóż, może ja też nie znajduje się w docelowej grupie odbiorców The End Of The F***ing World.
Przeczytaj również recenzję drugiego sezonu The End of The F***ing World!
[wp-review]