timerPrzewidywany czas czytania to 5 minut.

Yo! Dzisiaj nie będzie kolejnego tekstu, gdzie szczegółowo omówimy jeden temat. Tym razem będzie to lista kilku problemów, które ostatnimi czasy leżały mi mocno na sercu. Wyrzucę z siebie to w końcu i podzielę się moimi odczuciami, bez jakiegoś wgłębiania się w nie i przesadnego analizowania.

Zbiór luźnych rozkmin, które chodziły za mną od pewnego czasu, nic więcej. Nie będę nikogo w ten świąteczny dzień męczyć żadną filozofią ani ciężkimi myślami czy analizami różnych typów zachowań. Po prostu poobserwuję i ponarzekam, jak mam to w zwyczaju.

A więc do sedna. 5 moich największych problemów ze współczesnym światem. Piszę to z perspektywy twórcy, w tym przypadku z perspektywy muzyka i pisarza. Oznacza to także, że przedstawiam problemy przede wszystkim twórców, dlatego nie każdy z Was musi to odczuć.

Nie namawiam nikogo do tego, żeby moje problemy były Waszymi problemami. Myślę jednak, że pomimo tego, że dużej części z Was to w ogóle nie dotyczy, warto się nad tym pochylić i pomyśleć. Zacznijmy więc. 5 MOICH największych problemów ze współczesnym światem.

1. Z każdego można zrobić celebrytę…

Dzisiaj każdy może wszystko. Każdy może być w jakimś stopniu raperem, piosenkarzem, pisarzem czy poetą. Obecne zaawansowanie techniczne pozwala z przeciętnego wokalisty zrobić kogoś, kto np. na YouTube bardzo dobrze się sprzeda.

Nie chcę tu rzucać konkretnymi ksywami, ale bez wątpienia każdy z nas wymieni kilku takich „artystów”, którzy swoje milionowe wyświetlenia zawdzięczają swoim realizatorom oraz promotorom, a nie swojemu talentowi, czy wartości, jaką przekazują. Niejednokrotnie odbiorcom to wcale nie przeszkadza, mało tego, często spotykam się uznaniem wyższości pseudoartystów nad utalentowanymi ludźmi, tworzącymi dla swojej niszy. W efekcie celebrytami i autorytetami stają się ludzie, którzy w życiu nie powinni nimi być. Stop making stupid people famous.

2. Łatwiej ocenić niż poznać i zrozumieć…

Przytoczę pewną sytuację. Ostatnio siedziałem sobie ze znajomymi, leciała muzyka. W pewnym momencie playlista zdecydowała, że zapuści nowy kawałek dwóch bardzo znanych raperów, który był w internecie dopiero drugi dzień, więc nie każdy go znał.

Po 4 wersach jeden z ziomków stwierdził, żeby wyłączyć go, bo beznadziejny. Spytałem, co takiego beznadziejnego usłyszał przez 30 sekund nagrania. Odpowiedź? No beznadziejny bit, tekst i w ogóle wszystko. A co jest nie tak w tekście? Odpowiedział: „No kurwa, wszystko, kto pisze w teksach David Guetta, no błagam Cię…” (W kawałku było nawiązanie do Davida Guetty, które nie zmieniało jednak przekazu, a było zwykłym smaczkiem).

Widzicie sami, jaką dzisiejsi odbiorcy mają skłonność do wydawania osądów i oceniania, nawet wtedy, kiedy nie zapoznali się z tym, co oceniają. Chyba poświęcenie odpowiedniego czasu sztuce i analizowanie jej stało się passé.

3. Nie twórczość a wizerunek…

Zostałem muzykiem po to, by robić muzykę. Zostałem tekściarzem po to, by pisać teksty. A tymczasem mam wrażenie, że wymaga się ode mnie wszystkiego, tylko nie tego, co istotne.

Autentycznie, łapię się na tym, że więcej czasu spędzam nad dbaniem o swój wizerunek w sieci, niż robiąc muzykę i inne rzeczy, które mnie uszczęśliwiają. Jednak żyjemy w czasach, kiedy twórczość sama się nie obroni i trzeba jej zdecydowanie pomóc poprzez np. dobrą promocję. No ale cóż, mogę nie lubić, ale muszę się dostosować…

4. Zdanie na każdy temat…

To akurat rzecz, którą można zarzucać zarówno odbiorcom, jak i artystom. Wszyscy próbują pokazać swoją inteligencję i erudycję. Dlatego możemy usłyszeć często wypowiedzi totalnych laików w danych dziedzinach, którzy pomimo swojej niewiedzy stawiają siebie w pozycji profesorów.

A ja tymczasem wyjdę naprzeciw. Uważam, że nieposiadanie własnego zdania na jakiś obcy nam temat, nie jest wcale niczym wstydliwym. Nie świadczy to o braku inteligencji, lecz o tym, że dziedzina, o której rozmawiamy, nie jest nam bliska, co nie jest niczym dziwnym, bo nie można znać się na wszystkim.

Odrodziła się chyba myśl renesansu, mówiąca o wszechstronnym wykształceniu. A przynajmniej sprawianiu pozorów. Chyba taki znak czasów. Tak czy inaczej, wrzućmy na luz, nie trzeba się wypowiadać na każdy temat.

5. Wszechobecny kult piękna, urody, ciała i w ogóle cielesności…

W opinii ogółu siłownia wyparła książki, a dbanie o ciało wyparło rozwój intelektualny. Ja rozumiem, że w zdrowym ciele zdrowy duch, ale prawdziwy sukces tkwi w prawidłowych proporcjach między intelektem a fizycznością.

A w utrzymaniu tychże proporcji, nie pomaga promowanie w mediach tak dużej liczby ludzi, których wiedza ogranicza się do tego, jak skutecznie rozbudować poszczególne partie mięśni, czy jak mieć jeszcze bielsze zęby.

To wszystko jest spoko, ale do pewnego momentu. Są inne wartości, równie ważne a może i ważniejsze. Nie wolno tak o nich zapominać. Gloryfikowanie roli idealnego ciała w życiu wpędziło niejedną wartościową osobę w depresję, dlatego opanujmy się. To nie wszystko.

Na razie tyle. Nie są to oczywiście wszystkie problemy, z jakimi się zmagam. Dlatego ta lista doczeka się swojej kontynuacji w serii #SiekszyKmini. Ale to w swoim czasie. Za tydzień będzie bardziej pozytywnie, obiecuję. Trzymajcie się!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły