Przewidywany czas czytania to 13 minut.
1: Dzień dobry panu.
2: Dzień dobry.
1: Rzeczywiście dobry.
2: Ciężko się nie zgodzić.
1: Podam panu rękę, dobrze?
2: Dobrze, proszę mi ją podać.
1: Proszę bardzo.
2: Dziękuję bardzo.
1: Mogę być ciekawy? Lubię być ciekawy, ale nie wiem, czy panu moje bycie ciekawym nie będzie przeszkadzać.
2: Nie będzie, niech pan będzie ciekawy. Ja sam jestem ciekawy.
1: Tak mi się właśnie wydaje, dlatego chcę być ciekawy panem, bo pan jest taki ciekawy.
2: Proszę bardzo.
1: Dziękuję bardzo. Jak ma pan na imię?
2: Ja, panie, mam na imię Jan.
1: No co pan? Jan?
2: Nie słyszy pan? Jan mam na imię.
1: Jan! Pan ma na imię Jan!
2: Tak, Jan. A co pan, Jana pan nie widział nigdy?
1: Widział właśnie… Nie uwierzy pan – ja też mam na imię Jan!
2: Jan?!
1: Słyszał pan! Jan! Jan jak pan!
2: No widzi pan…
1: Widzę widzę, i to wyraźnie widzę. To nie może być przypadek, że i ja, i pan, i pan, i ja, obaj mamy na imię Jan.
2: Tele mele, przypadek nie przypadek, ja tam Jan jestem od zawsze. A pan jak długo?
1: No ja też od zawsze.
2: A ile ma pan lat?
1: A pan ile ma?
2: Ja mam tyle i tyle.
1: A ja mam tyle a tyle. To wcale nie wiele mniej niż tyle i tyle, a skoro tak, to prawie tyle samo jesteśmy Janami.
2: No może i ma pan, panie Janie, jakąś w tym rację. Ale jeśli to nie może być przypadek, to czym jest ten stan? Jest mi pan, panie Janie, jakem Jan, w stanie odpowiedzieć czym jest ten stan?
1: Na pewno nie jest przypadkiem.
2: To już ustaliliśmy.
1: Nie, to już ja ustaliłem.
2: A ja to potwierdziłem, więc zasługa jest i moja, i pana – i Jana, i Jana.
1: No dobrze panie Janie. Niestety więcej nie wiem, wiem tyle, że nie może ten stan być przypadkiem. A jeśli pod żadnym wypadkiem nie może ten stan być wypadkiem, to wie pan – może być wszystkim, co nie jest przypadkiem.
2: To znaczy…?
1: No a co nie jest przypadkiem? Co w żadnym wypadku nie jest stanem przypadku? Wie pan, panie Janie?
2: Wszystko, na co jest plan.
1: Widzi pan!
2: Wszystko, czego stan przewiduje plan, to przypadkiem nie może być wypadkiem!
1: Tak!
2: Czyli nasz stan jest…
1: Może być…
2: Może być wszystkim, co ma plan? Co ma plan, jest zaplanowane, i jest planem!
1: Bingo!
2: Czyli może być… może być …
1: Może! Tak!
2: Co za przypadek…
1: Co jest pana ulubione?
2: Ale co?
1: Ogólnie.
2: Co jest moim ulubionym ogólnym?
1: Nie, panie Janie. Co jest pana ulubionym, tak ogólnie.
2: Coś jest na pewno, ale ma pan, panie Janie, jakiś cel w tym, żeby to wiedzieć?
1: Tak.
2: Jaki?
1: To znaczy nie mam.
2: Mówił pan, że ma!
1: Bo mam, ale nie mam.
2: To jak to!
1: Jak to „jak to”? Tak to. Tak to, że pytam, bo o to się pyta.
2: Kto pyta?
1: No każdy pyta, jak się poznaje. Ja mam, bo chcę pana, panie Janie, poznać. Ale nie mam, bo z tego w jakikolwiek sposób nie skorzystam.
2: No dobrze. Powiedzieć co ulubione, tak?
1: Tak.
2: No to… gnocchi…
1: Mhmm…
2: …lato…
1: …mhmm…
2: …niebieski…
1: …tak…
2: …Dostojewski…
1: …ooo…
2: …Dali…
1: …a to ci…
2: …Idiota…
1: Słucham?!
2: No słucha pan, panie Janie, słucha. A poza tym to jeszcze…
1: Jak mnie pan, panie Janie, nazwał?!
2: Nijak, przecież ja tylko wymieniam moje ulubione!
1: Pana ulubione to takie?
2: No a jakie by miało być panie Janie?! Takie siakie, takie jakie ja lubię.
1: Ale takie lubić?! Wstydu pan nie ma!
2: Tak?! Skoro tak, to jakie pana są ulubione, panie? Hę?! Proszę powiedzieć!
1: Moje to…
2: Tak…?
1: …spaghetti…
2: …hmm…
1: …zima…
2:…mmhm…
1: …czarny…
2: …tak…
1: …Camus…
2: …ooo…
1: …Magritte…
2: …a to ci…
1: …Obcy…
2: Słucham?!
1: Tak, teraz pan, panie Janie, słucha, a ja mówię…
2: Pana ulubione to Obcy?!
1: Tak, a bo co?
2: A bo pstro, panie Janie. Jak może być ulubiony Obcy?! A gdzie swój? A gdzie swojski?!
1: A Dostojewski?! A Dali?!
2: Panie, Dostojewski to choć brzmi jak swojski choć odrobinę. A Dali? Dali a dali, brzmi też swojsko, jak ta lala! A CAMUS?! Że aż taki obcy?! Wie pan, panie Janie, jak się to pisze?!
1: cE-a-Em-u-Es.
2: No nie… ja bym jeszcze zrozumiał, jakby pan nie wiedział, jak się to pisze, bo to by było choć odrobinę zrozumiałe, że pan nie wiedział. Ale jak pan, panie, wiedział… To zbrodnia!
1: Jaka zbrodnia?!
2: Straszna! Akt sabotażu wobec swojskich wartości! To jest zdrada, sabotaż i pucz! Pucz kulturowy!
1: Pucz sucz! Ja jestem wierny swojemu!
2: Do tego egoista!
1: A pan to co?!
2: A ja to altruista! I w imieniu wszystkich oprócz mnie, muszę pana, panie Janie, ukarać.
1: Ale jak to?!
2: Zbrodnia i kara!
1: Bracia Karamazow!
2: Biesy!
1: Idiota!
2: …miarka się przebrała. Muszę pana uderzyć.
1: A proszę bardzo!
2: A dziękuję! … Nie! Nie może pan prosić!
1: Bo?
2: Bo wtedy jak się pan prosi, to aż się prosi, żeby pana uderzyć! A to ma być nie proszone o zrobienie, tylko proszone o nie zrobienie.
1: A czemu miałbym prosić o nie zrobienie?
2: ***
1: Słucham?
2: ***
1: Hmm?
2: Dziękuję bardzo…
1: A… proszę bardzo…?
2: Ha! Uderzam pana!
1: A!
2: B!
1: Teraz ja muszę uderzyć pana!
2: Jak to?!
1: Świat rządzi się, panie Janie, akcją i reakcją. Jak mnie pan akcją, to ja reaguję reakcją.
2: Ale nie może mnie pan uderzyć.
1: Jak to?
2: Tak to, że zniżyłby się pan do poziomu agresora, a pan jest Re-agresorem.
1: Więc mam pana…?
2: Hmm… Skoro ja pana akcją, to ja panu dałem od siebie. Jak mi pan zabierze jeszcze, to dopiero mi pan dokopie!
1: Tak… ale co mogę zabrać?
2: imię?
1: Panie Janie, jakem Jan, przecież obaj jesteśmy Janami!
2: No to może…
1: Wiem! Proszę mi oddać buta.
2: Buta!
1: Tak.
2: Co to za cuda! Nie oddam buta!
1: Dawaj pan go!
2: No to chociaż dwa.
1: Jednego buta!
2: No to niech pan go zdejmie.
1: Nie! Pan zdejmuje buta i go oddaje.
2: Ale…
1: No już!
2: Dobrze, daję panu, panie, buta.
1: A co to za stopa! Ale chuda!
2: No jak nie ma buta, to i stopa chuda.
1: Panie Janie…
2: Tak, panie Janie?
1: Bo ja pana przepraszam, panie Janie.
2: A dziękuję bardzo, panie Janie, ale czemu pan mnie przeprasza?
1: Bo ta stopa taka chuda… aż chyba oddam panu buta.
2: Ależ nie trzeba.
1: Trzeba buta, buta jak chleba trzeba, buta jak stopa chuda, to jak chleba trzeba.
2: To niech mi go pan założy.
1: Zakładam panu buta.
2: A dziękuję bardzo!
1: A proszę bardzo!
2: Uderzam pana!
1: A! A to bo?!
2: Bo się aż pan prosił!
1: Swoją drogą… ładny cios.
2: A dziękuję bardzo.
1: A pr…awda prawda, bardzo ładny.
2: Będzie panu, panie, przeszkadzać, jak się rozbiorę?
1: Słucham?!
2: Skoro pan, panie Janie, powiedział, że mój cios był ładny, to znaczy, że czuje się pan na tyle komfortowo, żeby mnie komplementować.
1: Tak…
2: I potem będzie kolejny, i kolejny, i potem jeszcze jeden, i następny, i jeszcze dwa, i trzy…
1: I?
2: I tak dojdzie do tego, że będzie tak komfortowo, że któryś z nas się rozbierze.
1: Sens w tym jest.
2: Widzi pan. W takim razie po co męczyć te komplementy, skoro można je zostawić i przejść od razu do golizny?
1: Ale takiej golizny zupełnej? Takiej… wulgarnej?
2: Nie nie, takiej komfortowej.
1: Skoro pan, panie Janie, tak mówi, to niech golizna będzie! A bielizna?
2: Co bielizna?
1: No jak golizna, to gdzie bielizna? Do bielizny, czy golizna bez bielizny?
2: No jak to, no bez bielizny.
1: Taka sceniczna obsceniczna?!
2: Jeśli panu to przeszkadza, to mogę się dostosować, i zrobić goliznę do bielizny, taką nie-sceniczną, nie do końca obsceniczną.
1: Niech panu będzie.
2: Golizna do bielizny!
1: Ładne, przyznam panu, panie, ma pan łydki.
2: A dziękuję bardzo!
1: A pr…prawda prawda, ładne łydki pan ma. Nie chcę, żeby wyszło, że jestem płytki, ale te łydki pana to… nananana, tyle powiem, choć płytki to ja nie jestem.
2: A uda jak?
1: A uda, powiem panu, istne cuda! Jakem nie płytki, uda cuda jeszcze lepsze niż te łydki.
2: A dłonie?
1: Jak cios ładny, to i dłonie ładne! Jak te dłonie… aż me lico płonie! Takie dłonie… uda cuda, a te dłonie… łydki też, choć ja nie płytki… uda cuda, łydki takie takie, ale takie dłonie… płonie moje lico, płonie!
2: Aż mnie skronie palą panie Janie od tych komplementów! Choć mieliśmy ich przecież nie męczyć…
1: Ale ja się powstrzymać nie mogę, gdy widzę taką nogę! I jej człony, i jej aspekty, i wszystkie jej cudowne strony… Żony szukać bym nie musiał, gdybym sam taką miał nogę. No nie mogę!
2: Ah to zrozumiałe w takim razie… Ale jednak proszę nie męczyć…
1: Ale co ja poradzę, że nie mogę?
2: Musi być jakaś rada, która się nada na pana, panie Janie, przypadłość.
1: Jaka na przy… Aaaagh!
2: Co się dzieje?!
1: Ja nie mogę! No nie mogę na tę nogę!
2: Może… może… wiem!
1: Tak?
2: Niech pan, panie, też zrobi goliznę!
1: Goliznę? Tak! Ale jaką? Taką do bielizny tę goliznę?
2: Taką jak moja! Wyrównamy stan sytuacji, to uniknie dalszych pan palpitacji!
1: Dobrze! Dobrze, ja… już… Już! Już ubrań nie ma!
2: I jak się pan, panie Janie, czuje?
1: Czuję się już nie aż tak pod wrażeniem pana nogi.
2: No to koniec trwogi! Obaj nadzy i problem z głowy!
1: Dziękuję bardzo!
2: Proszę bardzo!
1: Czy ja mogę… mogę pana, panie Janie, uściskać?
2: Ale po co to?
1: Po to to, żeby pokazać moją wdzięczność za poprzednią pomoc.
2: Wie pan co? Ja jestem taki samotny co noc, to za pomoc uścisk mogę przyjąć.
1: Ale tak… tak na dłużej w objęcia mogę wziąć?
2: Jak na dłużej?
1: Tak żeby się wyściskać mocniej. Im dłużej, tym mocniej.
2: Proszę bardzo…
1: A dziękuję bardzo! Przytulam pana, panie Janie.
2: A ja, panie Janie, pozwalam na przytulanie.
1: Miło panu?
2: Miło, milej niż jak jestem sam jak co noc.
1: Z taką łydką jest pan sam?
2: Tak wyszło, że jak zgrabna łydka, to i panna płytka. Co bym się do panien nie odzywał, one zawsze o tej łydce. Potem o udzie, potem o dłoniach. A ja to bym czasem chciał tak o czym innym.
1: Jak na przykład o czym?
2: O pogodzie nawet.
1: Dobrze, ja mogę z panem o pogodzie. Proszę zacząć, śmiało.
2: Dobrze… Ekhm. Ładna dziś pogoda, nieprawdaż?
1: Prawdaż, bardzo ładna ta pogoda.
2: Kłamstwo! Ohydna ta pogoda!
1: Zaraz, a gdzie tu zgoda?!
2: Jaka zgoda?
1: Jak tematem jest pogoda, to powinna być tu zgoda. Pogoda nie jest subiektywna! Poza tym zmylił mnie pan!
2: To była prowokacja intelektualna…
1: Żadna intelektualna, co najwyżej… co najwyżej prowokacja zwykła, żadna intelektualna.
2: Wie pan, panie Janie, co ja bym czasami z panienkami chciał porobić?
1: Co by pan chciał?
2: Pomilczeć.
1: Ja mogę z panem pomilczeć. A na jakiś konkretny temat?
2: Nie, tak ogólnie nie poruszać nic.
1: Dobrze.
2: Dam panu teraz całusa.
1: Słucham?!
2: Całusa. No skoro już się tulimy, co było pana pomysłem, to możemy się cmoknąć.
1: Ale to nie wypada!
2: Wypada nie wypada, taradada, niech się pan nie przejmuje.
1: No… dobrze. Ale to tak szybko.
2: Jak szybko?
1: Błyskawicznie.
2: Dobrze, całuję pana błyskawicznie.
1: Dla jasności, ja tego nie chciałem, panie Janie.
2: Nie?!
1: Nie!
2: Ja myślałem, że pan chciał!
1: Słucham?! Przecież mówiłem, że nie wypada!
2: Ja myślałem, że to takie trzymanie pozorów! Ja chciałem, bo myślałem, że pan chciał!
1: A ja się zgodziłem, bo myślałem, że pan chciał!
2: A to przypadek…
1: Już się stało, co się stało, to się stało. I dziękuję za tulenie, ale już mi wystarczy.
2: Na ławkę?
1: Siadamy na ławkę.
2: Wierzy pan, panie?
1: W co miałbym wierzyć?
2: Tak ogólnie, wierzy pan?
1: Wierzę w niektóre, w inne nie.
2: W co pan wierzy?
1: W miłość wierzę, w siebie wierzę, ale mierzę siły i nie we wszystko wierzę.
2: A w sens pan wierzy?
1: Nie wierzę.
2: A w Boga, panie, pan wierzy?
1: Co bym sił nie zmierzył, w niego bym i tak nie uwierzył. A pan? W sens pan wierzy?
2: Wierzę.
1: Czyli w Boga pan też wierzy?
2: Wierz pan lub nie, lecz w niego wierzyć – nie uwierzę.
1: To, panie, jak ja.
2: Ktoś w ogóle wierzy? Każdy mierzy siły na wiarę, ale wszyscy tacy słabi się wydają.
1: Ktoś tam chyba wierzy, ale co mi tam do tego.
2: Nudno.
1: Racja.
2: Zrób pan coś.
1: Czemu ja?
2: Bo tak.
1: Ale czemu ja mam robić coś, a nie pan?
2: Pan szuka wymówek, bo pan niczego nie zrobi.
1: Wcale nie! Ja bym mógł zrobić coś!
2: Tak naprawdę to już teraz pan nic nie robi!
1: Ale ja naprawdę bym coś zrobił! Ja to bym wszystko zrobił! A jak bym zrobił wszystko, to coś tym bardziej bym zrobił!
2: Wszystko by pan zrobił?
1: Tak! Czy ja kiedyś czegoś nie zrobiłem?!
2: A skąd mogę, panie, wiedzieć?!
1: Właśnie! Nie ma pan dowodów, żebym życiu czegoś nie zrobił. Więc musi mi pan wierzyć na słowo.
2: To jak pan taki mądry, to niech pan coś zrobi, a nie tak stoi i gada.
1: Ale co mam zrobić?
2: Coś nienudnego.
1: Mogę… mogę zatańczyć.
2: Może pan zatańczyć.
1: Ale co mam zatańczyć?
2: A to niech pan wymyśli.
1: Mogę… tango mogę.
2: Tango?! Tanga pan nie może!
1: Niby czemu tanga nie? Nie wie pan, że tango to najpiękniejszy taniec? Wie czy nie?
2: Wie…
1: Właśnie!
2: Ale do tanga jeden nie może, więc pan, jako jeden, też nie może.
1: Pana proszę do tańca.
2: A dziękuję bardzo, ale podziękuję. Pan miał robić, a nie ja.
1: Ale ja zrobię, tylko pan mi musi pomóc.
2: Kusi mnie ta pomoc, ale musieć ja nie muszę. I wątpię, że się skuszę.
1: Odrzucić zaproszenie do tańca?! Co za hańba! Nie chce pan chyba, żebym znowu buta zabrał…
2: Ale but zdjęty…
1: Tym łatwiej mi go zabrać!
2: Dobrze, dobrze, zatańczę tango.
1: Tańczę z panem, panie Janie.
2: A ja z panem, panie Janie.
1: Czyta pan książki, panie Janie?
2: Czytam.
1: A ma pan książkę ulubioną, panie Janie?
2: Ulubionej nie.
1: A co czytał pan ostatnio, panie?
2: Ostatnio… ostatnio Ferdydurke.
1: O! I jak, podobało się?
2: Nie, zupełnie nie.
1: A zrozumiał pan?
2: Nie, zupełnie nie.
1: W tym problem, widzi pan.
2: A pan, panie, czytał Ferdydurke?
1: A czytał.
2: A podobało się?
1: A podobało.
2: A zrozumiał pan?
1: Nie, zupełnie nie. Ale podobać się – podobało, choć zrozumiało średnio.
2: Gdzie tam sens?
1: Sens?
2: Sens w książce.
1: A sens w świecie?
2: Racja, dawno żem nie widział.
1: A słyszał pan?
2: Nie…
1: A pamięta choć?
2: Nie…
1: To dlatego, że go nie ma. Nie było, nie ma, nie będzie. Sensu w życiu nie ma, nie ma go samo życie.
2: To czemu pan żyje?
1: Bo jest śmieszne.
2: Pan, panie, sam jest śmieszny.
1: Ja też. Ale nie ja sam, tylko pan też, życie też, spaghetti też, Dostojewski też, Ca… Camus nie. Ale cała reszta śmieszna.
2: A Bóg?
1: A kto?
2: A Bóg? Śmieszny?
1: Paka raka, tele mele, fimfirimfifi.
2: Bulemule, kumkurumkukum.
1: Śmieszny pan, panie Janie.
2: Pan też, panie Janie.
1: Miło się z panem, panie, rozmawia, ale muszę już iść.
2: Iść? Dokąd?
1: Tak sobie iść, iść łydkami, udami, stopami…
2: Dobrze, ja też już pójdę w takim razie.
1: Dobrze.
2: Miło było.
1: I się skończyło.
2: Do widzenia.
1: Nie nie, jak się tak mówi, to się chce kogoś zobaczyć. Ja nie mam ochoty pana już zobaczyć.
2: A ja myślałem, że pan będzie chciał może…
1: Nie, trwożę się na myśl o tym.
2: Dobrze. Żegnam w takim razie.
1: Żegnam.
2: Miłego dnia panu życzę.
1: Dziękuję bardzo!
2: A proszę bardzo!