timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Twórca. Który tworzy. Ma głowę pełną pomysłów. Dostaje propozycje stworzenia czegoś. Świetnie, bierze się do pracy. Czuć to artystyczne uniesienie, twórczą atmosferę, on sam zaś wzbija się na wyżyny swoich umiejętności.

Artysta żyjący sztuką, która daje mu najwięcej satysfakcji i spełnienia. Jednak z tyłu jego głowy pozostaje jeden malutki aspekt.
Czas, do którego trzeba pracę ukończyć.

Praca pod presją czasu? Praca bez presji czasu? Co lepsze? - GameBy.pl

Deadline. Fuck. I tutaj bardzo często całe to artystyczne natchnienie idzie w diabły. Autentycznie, świadomość zbliżającego się wielkimi krokami, bezlitosnego terminu potrafi totalnie zablokować człowieka.

Sam widzę to po sobie. Deadline wprawia mnie w niemałe zakłopotanie. Dużo swobodniej i efektywniej pracuje mi się, kiedy żadne ramy czasowe nie są nakreślone. Chociaż ten medal ma też drugą stronę, no ale o tym za chwilę.

Problem, o którym piszę, tyczy się nie tylko artystów. Tym z Was, którzy jeszcze chodzą do szkoły, proponuję eksperyment. Przeczytajcie jakąś lekturę, np. z poprzedniego roku szkolnego, której nie udało Wam się wtedy doczytać. Tym razem bez deadlinu, bez gnębiącej wizji nadciągającego sprawdzianu, czy konieczności pisania rozprawki.

Praca pod presją czasu? Praca bez presji czasu? Co lepsze? - GameBy.pl

Na luzie, usiądźcie w jakiś weekend i spróbujcie. Myślę, że komfort czytania będzie zupełnie inny. Oczywiście zawsze jest możliwość, że traficie na książkę, która po prostu do Was nie trafi. Wtedy nie da rady, o gustach się nie dyskutuje. Ale kiedy lektura będzie w porządku, jest niemalże pewne, że będzie się ją kompletnie inaczej czytało.

I wtedy dopiero będzie szansa, żeby realnie zbliżyć się z książką, poczuć ją i przeżywać. I to jest właśnie ta zasadnicza różnica między takim czytaniem, a czytaniem pod presją czasu, czy nieuchronnego sprawdzianu. I tak samo jest podczas tworzenia. Komfort pracy jest zupełnie inny.

Z moich obserwacji wynika, że o wiele chętniej próbujemy nowych rozwiązań, eksperymentujemy, i ogólnie jesteśmy bardziej kreatywni, kiedy nie ograniczają nas ramy czasowe. A już szczególnie artyści, na których terminy zwykle źle działają.

Ale czy istnieją sytuacje, kiedy deadline może pozytywnie wpłynąć na pracę? I tutaj właśnie tkwi ta wspomniana wcześniej druga strona medalu. Kiedy czas nas nie ogranicza, wielu z nas (w tym ja) ma tendencje do odwlekania, przekładania, nadmiernego ociągania się (czytaj: nic nierobienia).

Praca pod presją czasu? Praca bez presji czasu? Co lepsze? - GameBy.pl

Często skutkuje to nieukończeniem projektu lub w ogóle nierozpoczęciem go. Ile razy mówiliśmy, że zaczniemy jutro, że przecież czasu jest dużo? Ja ciągle się na tym łapie.

I tutaj deadline może być pozytywny. Zmusza nas do pracy, daje takiego kopa w dupę, co pomaga się zebrać i przystąpić w końcu do działania.

Jak widać, presja czasu potrafi zarówno motywować, jak i demotywować oraz zniechęcać. Warto na pewno zadać sobie kilka pytań. Jak ja reaguję na presję czasu? Działanie pod presją blokuje mnie, czy wręcz przeciwnie – mobilizuje? Czy bez deadlinu jestem w stanie się na tyle zmotywować, że sam z siebie ukończę pracę? Czy raczej wtedy się rozleniwiam i nic z tego nie wychodzi?

Po szczerym odpowiedzeniu sobie na te pytania sytuacja powinna być w miarę jasna. Będzie wiadomo, jak reagujemy na konieczność dotrzymania terminu.

Być może znajomość własnych preferencji pomoże później np. w pracy. W końcu określenie warunków, jakie sprzyjają naszej efektywności, może być całkiem istotne. Dlatego polecam się zastanowić.

No, dzisiaj taka rozkmina, z której każdy będzie mógł coś dla siebie wyciągnąć. Mam przynajmniej taką nadzieję. Czytamy się za tydzień!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły