timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Yo! Dzisiaj będziemy trzymać się tematyki oscylującej wokół zdrowia (a raczej niezdrowia!) psychicznego człowieka. Rozważania zapoczątkowałem w poprzednim felietonie, kiedy to wyraziłem swoją opinię na temat terapii. Dzisiaj porozmawiamy o czymś, co jest jeszcze bliżej każdego z nas.

Każdy czytelnik bez trudu znajdzie w swoim własnym otoczeniu czy środowisku osoby, o których tutaj mowa. I na pewno każdy bez problemu przytoczy sobie sytuację, kiedy widać było z daleka, że z kimś jest nie najlepiej, jeśli chodzi o psychikę, samopoczucie czy samoocenę, a i tak zostało to zlekceważone.

Takie incydenty możemy oglądać przecież na każdym kroku, na przykład w szkołach, ale oczywiście nie tylko tam. Pod złym humorem może się kryć coś więcej. Zapominamy o tym i jak zwykle nie uczymy się na cudzych błędach. Ile to w ostatnim czasie słyszeliśmy o samobójstwach dzieciaków, które nie potrafiły poradzić sobie z presją czy brakiem akceptacji?

Znany jest nam z pewnością temat ciągłego nacisku ze strony rówieśników. A i często rodzice czy nauczyciele nie dość, że nie pomagają, to jeszcze zdarza im się dolewać świadomie lub nie oliwy do ognia. „Nie masz do utrzymania rodziny ani nie chodzisz do pracy, więc jakie Ty możesz mieć problemy? W twoim wieku człowiek nie ma żadnych powodów do zmartwień!”.

Powiem Wam coś w sekrecie. Tylko nikomu nie mówcie. Albo nie, mówcie jak najczęściej i jak najgłośniej. Żeby do każdego dotarło. Ten gówniarz bez rodziny na utrzymaniu także ma swoje problemy. Niejednokrotnie gorsze niż ludzie trzy razy starsi od niego. Możemy się oszukiwać, ale depresja dzisiaj jest cholernie popularną chorobą.

Kiedy się mówi, że choroba cywilizacyjna naszych czasów to nadwaga, to depresje można postawić spokojnie obok niej. I nie, nie jest to czyiś wymysł. Nie są to urojone problemy, tak jak twierdzi cały ogrom ludzi. W przyznaniu się do depresji nie powinno być nic wstydliwego. Ale wciąż coś jest. Kto lub co jest odpowiedzialne za ten stan rzeczy?

Myślę, że nie ma co zwalać całej winy na chorych, że to z nimi jest coś nie tak. Zdecydowanie nie tędy droga. Może problem leży w osobach postronnych, które nie reagują. Może boją się zareagować, może nie chcą, może nie widzą problemu. A może nie chcą go widzieć?

Są też ci, którzy reagują na swój sposób, pogarszając dodatkowo sytuację. Naprawdę teksty w stylu: „Jakie ty możesz mieć problemy?”, „Przestań udawać smutnego, bo Cię żadna dziewczyna nie zechce! Weź się w garść” czy „Świat jest piękny, tylko nie wymyślaj sobie problemów!” nie pomogły jeszcze chyba nikomu. Problem leży o wiele głębiej, niż się wydaje. To zdecydowanie nie jest kwestia wymyślania sobie pewnych bolączek, czy smutku na życzenie, którego pozbywasz się w sekundę, jak niektórym się wydaje.

Depresja to zdecydowanie bardziej zawiły problem, którego nie da się pokonać powierzchownymi truizmami. To coś siedzi głęboko w nas. W niektórych przypadkach to już nawet nieodłączna część osobowości. Nie chciałem już kończyć felietonów apelami, no ale sytuacja tego wymaga.

Nie lekceważmy tych cichych, smutnych osób. Pod chwilowym złym nastrojem może czaić się coś zdecydowanie większego i groźniejszego. To, że z Twojej perspektywy problem nie jest duży, nie oznacza, że tak w rzeczywistości jest. Nie lekceważmy uczuć ludzi wokół nas, może to pozwoli zapobiec tragedii. Do przemyślenia i wdrożenia w życie.

PS. Jeżeli w jakimś stopniu zgadzasz się z tym, co napisałem i masz świadomość, że to ważny temat – puść to w świat – udostępnij na Facebooku, wyślij swoim znajomym na Messengerze. Będe bardzo wdzięczny!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły