timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Miałem nie pisać o Mundialu, aż do zakończenia Mundialu. Ale życie jak zwykle zweryfikowało moje plany. Pojawiły się nowe rozkminy, którym moim zdaniem należy się felieton. Mistrzostwa Świata posłużą tylko za przykład, ponieważ chodzi o pewną cechę ludzkiej osobowości, nie zaś o samą piłkę.

Z pewnością każdy czytelnik znajdzie setki innych przykładów, gdzie możemy zaobserwować przypadłość, o której będę dzisiaj pisał. Myślę, że nie jest to żadna nowość dla nikogo, jednak myślę, że warto powiedzieć o tym głośno i nazwać to w końcu po imieniu. Dawno już chciałem o tym napisać, jednak dopiero teraz tak rzuciło mi się to w oczy. Co konkretnie? Już przechodzę do rzeczy.

Chciałem pokminić o byciu kibicem. Kim jest prawdziwy kibic, fan? Myślę, że nie mamy wątpliwości, że to osoba stojąca za swoją drużyną na dobre i na złe. Co oczywiście nie oznacza, że jest ślepa na porażki czy złe decyzje swoich idoli. Nie jest bezkrytyczna, przynajmniej prawdziwy fan nie powinien być. Konstruktywna krytyka, wyrażenie opinii to rzecz jak najbardziej na miejscu, nawet kiedy niepochlebnie wypowiadamy się o swoich ulubieńcach. No cóż, czasami trzeba.

Nie, nie jesteś prawdziwym kibicem... - #SiekszyKmini

© Getty Images

Takie momenty nie są łatwe, oj nie są. Seria porażek ulubionego klubu na przykład. Oddanego sajko fana boli jak cholera. Ale chyba właśnie takie momenty pokazują, kto naprawdę jest kibicem, a kto tylko mówi, że jest kibicem. Tyle teorii. Teraz odniesienie do konkretnej sytuacji.

Przegraliśmy we wtorek z Senegalem. Od razu zaznaczę, że nie jestem dumny z gry naszych. Bo w tym wypadku nie było z czego być dumnym. Ale nie o tym. Pomówmy o komentarzach, jakie pojawiły się po meczu. Konstruktywna krytyka to jakiś mały procent tego, co przewijało się w odmętach internetu w tym tygodniu. Na ogół była to frustracja.

I to da się w jakimś tam stopniu usprawiedliwić, w końcu tyle czekaliśmy na te mistrzostwa. Ale frustracja niektórym chyba odebrała umiejętność obiektywnego i samodzielnego myślenia. Kilka dni wcześniej mówiliśmy, że Nawałka to fachowiec, jakiego w Polsce nie było od lat. Że sukces na Euro to tylko zwiastun tego, co na arenie międzynarodowej zaprezentujemy. Że idziemy skopać im dupy. Że po raz pierwszy od tak dawna mamy zajebistą reprezentację, której nie musimy się wstydzić.

Nie, nie jesteś prawdziwym kibicem... - #SiekszyKmini

© Getty Images

A co czytam dzisiaj? Że Euro to był fart. Że trener od początku niszczył tę reprezentację. Że jedyne co wychodzi piłkarzom to granie, ale w reklamach. No serio? Taka zmiana nastawienia przez jeden mecz. Czyli jeśli pojutrze wygramy z Kolumbią, to znowu będziemy szli po złoto, a Nawałka będzie Bogiem? No ludzie…

Albo jedno, albo drugie. Albo wspieramy, albo opluwamy od góry do dołu. Co to za kibicowanie, kiedy przez jedną porażkę zapominamy o wszystkich pozytywach, wcześniejszych sukcesach i o umiejętnościach, KTÓRE PRZECIEŻ NIE ULECIAŁY. I powtórzę. Nie mówię tu o konstruktywnej, budującej krytyce. Jeżeli drużyna popełniła rażące błędy (a popełniła) trzeba o tym głośno powiedzieć. No ale… Od razu, że ćwierćfinał na Euro to przypadek? Chyba wnioski poszły za daleko.

Uważam, że takie osoby nie mogą nazywać się kibicami. Podobną przypadłość obserwuję, kiedy mówi się o polskiej, e-sportowej drużynie Virtus.pro. W ciągu ostatnich lat widoczny jest brak formy, nie ma co ukrywać. Fani cyklicznie o tym oczywiście przypominają. Ale ostatnio był udany turniej w wykonaniu polskich graczy. W sekcji komentarzy nie widziałem już nic. „WIEDZIAŁEM, ŻE WRÓCICIE”. „BYŁEM Z WAMI CAŁY CZAS” „GG VP”.

Nie, nie jesteś prawdziwym kibicem... - #SiekszyKmini

© Getty Images

Kiedy udało się wygrać, każdy jest wiernym fanem. Gdyby następny turniej okazał się porażką, (oby nie) to obecny sukces poszedłby w niepamięć, i wszystko wróciłoby do normy. „Zawsze mówiłem, że powinniście skończyć z graniem, bo tylko wstyd przynosicie!”. Na tym polega kibicowanie? Nie sądzę.

Nie wiem, czy to jest jakaś cecha widoczna tylko u Polaków, czy jest to powszechne na całym świecie zjawisko. Powstrzymam się więc od takich osądów. Jakkolwiek by nie było, zastanówmy się trochę, i bądźmy kibicami, z jakich można być dumnym. Pokażmy, że nasi faworyci mają dla kogo wygrywać. Serio warto przemyśleć to, ponieważ większość pomeczowych komentarzy co najmniej żenuje. O błędach oczywiście mówmy, bo przymykanie oka na nie to gwóźdź do trumny. Mówmy, ale nie nad interpretujmy pewnych faktów, nie pozwólmy, by frustracja przemawiała za nas. Do przekminienia

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Raper, producent, autor tekstów. Miłośnik mediów społecznościowych, dobrej muzyki i filmów oraz szczerych tekstów. Zapalony Instagramer. Wykonawca hip-hopu alternatywnego.

Wszystkie artykuły