timerPrzewidywany czas czytania to 3 minuty.

Płytkie nacięcie to książka, która zdecydowanie wprawiła mnie w zakłopotanie. Z jednej strony niezwykle ciekawa, z drugiej nudna. Fascynująca i pospolita. Jednym słowem… dziwna.

Płytkie nacięcie

„Płytkie nacięcie” jest pierwszą książką, która sprawiła, że nie miałam pojęcia co o niej napisać. Czytanie tej powieści, jest jak jazda na kolejce górskiej. Przez pierwsze kilka stron jest niezwykle wciągająca, jednak potem zwalnia tempo, odchodząc od głównego wątku i zajmując się historiami z przeszłości bohaterów, które praktycznie nic nie wnoszą, aby potem powrócić do głównego wątku z jakąś bombą, która aż przyprawia o dreszcze, a potem znowu… Góra, dół, góra, dół. Ale może trochę o samej treści.

Jeśli dobrze zrozumiałam, mamy 3 głównych bohaterów. Sarah – aktualnie internistka, kiedyś patolog sądowy/policyjny (tak, to nie jest żart); Jeffrey – szef policji, były mąż Sary, ale aktualnie znów się spotykają; Lana – policjantka, która kiedyś przeszła tragedię, nie lubi Sary, nie lubi swojego wujka, w sumie to nikogo nie lubi.

Akcja książki rozpoczyna się na torze wrotkarskim, gdzie Sara siedząc wraz ze swoją siostrą, czeka na wyżej wymienionego byłego męża, z którym się umówiła. Niestety, wieczór, który mógł być niezwykle gorący przerywa im (uwaga, bo to jest najlepsze) TRZYNASTOLATKA, która celuje w jakiegoś chłopaka z precyzją snajpera. Nie żartuję. Wszystkie zdarzenia dzieją się niezwykle szybko, w wyniku czego dziewczyna ginie, pozostawiając za sobą mroczną tajemnicę, którą trójka naszych bohaterów stara się rozwiązać.

Płytkie cięcie nie jest złą książką, ale również nie jest dobrą. Zdecydowanie całą treść psują wydłużone opisy oraz pewne niepotrzebne aspekty, które autorka po prostu tam umieściła. Z drugiej strony jednak pomysł miała bardzo dobry i trzeba przyznać, że jak już akcja zaczyna się rozkręcać to niespodziewanie i jest naprawdę ciekawa. Do tego Pani Slaughter ma niezwykle przyjemny styl pisania, który sam w sobie wciąga i przez książkę można przejść szybko i przyjemnie.

Najkrótszym streszczeniem byłoby powiedzenie, że jest to sensacyjna „Moda na sukces”. Ostatnio opisując „Mitologię nordycką” Gaimana nawiązałam do tego serialu, jednak „Płytkie nacięcie” nie ma glossariusza, a myślę, że powinno. Co chwilę mowa jest o najróżniejszych członkach rodziny, partnerach, współpracownikach i można się przez to trochę pogubić.

Podsumowując, ta książka zdecydowanie jest specyficzna. Dobra fabuła, pomysł, styl pisania. Jednak czegoś brakuje… Myślę, że można ja przeczytać, jednak nie trzeba. Nic się nie straci, ale nic się też nie zyska.

[wp-review]
O redaktorze

Miłośniczka kawy, dobrych filmów, książek i komiksów. Wie, że pewnego dnia zostanie pisarką, ale jeszcze nie wie którego. W wolnych chwilach realizuje swoje marzenia w Simsach.

Wszystkie artykuły