timerPrzewidywany czas czytania to 4 minuty.

Ci, którzy świętowali Haloween tym gratuluje przebieranek, a tym, którzy chodzili po grobach – wytrwałości i zdrowia. Ja musiałem się dokurować w domowym ciepełku, ale dzięki temu mogłem popełnić niniejszy felietonik.

Jeśli już jesteśmy przy tematach śmierci i strachu (bo między innymi o to w Haloween chyba chodzi) to muszę się z czegoś zwierzyć. Mianowicie: lubię sobie od czasu do czasu pooglądać lub poczytać jakieś fajne wyliczanki odnośnie ciekawych gier – najlepiej w jakimś temacie.  Oczywiście razem z tematem Haloweenowym pojawiło się mnóstwo tak zwanych „TOPek” przedstawiających zwykle podobną listę pozycji. Podobną, bo ograniczała się do konsol, komputerów lub obu na raz (w końcu wiele tytułów wychodzi na więcej niż jedną platformę). Dobra, ja rozumiem, że takie gry wydają się być najbardziej efektywne pod względem straszenia. Prawda potrafi być jednak zupełnie inna. Postanowiłem więc przedstawić wam, drodzy czytelnicy, mój mało obiektywny TOP 5 Najstraszniejszych Gier Bez Prądu! Bo nie tylko jumpscare’ami się człowieka straszy!

5: Martwa Zima: Gra rozdroży

W tej popularnej w ostatnim czasie planszówce dostaniemy wszystko, co fan seriali typu „Żywe trupy” (oryg: Living Dead) dostać powinien. Są ciężkie warunki i konieczność przetrwania. Jest jeden wspólny cel dla wszystkich graczy ale każda postać ma też swój własny. Oczywiście mamy też plagę zombie.

mz1

Po rozegraniu kilku partii w to cudeńko wiedziałem, że po pierwsze: muszę mocniej dopraszać o egzemplarz do recenzji (naczelnemu powinny teraz płonąć uszy), a po drugie: nie wiedziałem, na jak potworne akcje stać moich znajomych. Oni oraz świetna mechanika zagrożeń w kilka partii pokazali mi, że żaden potwór nie jest tak przerażający jak człowiek (na przykład zdrajca).

4: I am Zombie

Pozostajemy przy tematyce zombie, ale kompletnie odwracamy perspektywę. Wiecie jak to jest być gnijącym trupem? A co jeżeli dowiecie się jeszcze, że te obrzydliwe martwe pomioty w większości mają świadomość a nawet własną pokręconą strukturę społeczną, w której bohaterowie graczy będą musieli odnaleźć się w nowej, przerażającej rzeczywistości, a przede wszystkim przeżyć.

iamzombie1

Jako prowadzący gry RPG (czyli tak zwany mistrz gry), uwielbiałem straszyć moich graczy. „I am zombie” ma ku temu wiele predyspozycji, choć napisany jest w sumie, tak, że można go poprowadzić albo jak horror, albo jak grindehpousowy film klasy B, który tylko horror udaje. Niemniej jednak, najnowsze dziecko Marka Rein Hagena, ma w sobie wiele z tego, co inne gry, które wyszły spod jego ręki. Na pewno warte przetestowania.

3: S/Lay W/Me

Ta mała, bo zaledwie kilkudziesięciostronicowa, książeczka recenzowana już zresztą przeze mnie na łamach GameBy (o tutaj dokładniej) przeraziła mnie przy niejednej rozgrywce. Dlaczego? A co może być straszniejszego niż drugi gracz odgrywający tak szaleńczo zakochanego w tobie świrusa, że jest w stanie zrobić naprawdę wszystko byleby tylko twój bohater przy nim pozostał.

slay wme

Gra dla dwojga, więc nieco intymna, pozwala dobrym znajomym, dokonać na serio przerażających eksperymentów myślowych i na podstawie zwykłej, narracyjnej zabawy ostro namieszać sobie w głowach. Jedyna wada, że potrzebne są do tego dwie naprawdę kreatywne i naprawdę tolerancyjne osoby, które NAPRAWDĘ rozumieją, że TO TYLKO GRA!

2: Mag: Wstąpienie

Widzisz, jak świat zmienia się na twoich oczach. Właściwie to twoje postrzeganie się zmienia. Właśnie się przebudziłeś. łaśnie spojrzałeś w najgłębszą otchłań. Ten tytuł pozostawia we mnie wiele sentymentu, jako, że był drugim z serii Drugiej Edycji Świata Mroku, najbardziej dostępnym systemem w polsce. Był również drugim najbardziej popularnym. Jednocześnie, bycie magiem sprawiało, że twoje przygody potrafiła ograniczać jedynie chora wyobraźnia mistrza gry.

Mag_Wstąpienie

Jako MG również potrafiłem sam siebie przerazić strącając graczy w najgłębsze otchłanie szaonych wizji, dziwnych wymiarów oraz przerażających efektów magicznych eksperymentów. Dołóżmy do tego klimat new age, a dostaniemy iście horrorową koktajl. W końcu jeden z dodatków nazywał się dosłownie (i bardzo trafnie) „Księga Szaleństwa”.

1: Wampir: Maskarada

Tak się złożyło, że listę tę zdominowały gry RPG. Jeżeli natomiast chodzi o Wampira: Maskaradę, to historie jego początków sięgają daleko zanim jeszcze temat wampiryzmu stał się synonimem kiczu i nastolatkowej dramy. Były to czasy, kiedy narracyjna gra grozy święciła triumfy, dzięki świetnemu uchwyceniu dylematu wampira, czyli wątku zachowania resztek człowieczeństwa, podczas, gdy jesteś bestią, która najchętniej wyssała by krew swojej rodzinie.

Wampir_Maskarada

Te i inne zabiegi rodem z książek Anne Rice (nie, kurde Mayer ze swoją sagą, nie była pierwsza!) w rękach odpowiedniego mistrza gry potrafiły naprawdę przerazić, a przede wszystkim pokazać, co siedzi w człowieku. W kreatywnej grupie, w środku nocy, czasami naprawdę strach było rozegrać sesję. Nawet krótką.

A jakie gry przerażają was? Dajcie znać w komentarzach i jak zwykle…

Do napisania!

Tutaj możecie przeczytać poprzednie felietony z tej serii!

O redaktorze

Szczęśliwy mąż, dumny ojciec i aspirujący pisarz. Za dnia przeprowadza bestialskie eksperymenty na grach, nocą pisze bestseller (tak przynajmniej sobie wmawia). Z wykształcenia filozof, z zamiłowania fantasta, z duszy buntownik. Koneser gier z treścią i klimatem, zarówno tych "bez prądu", jak i takich, co trochę go potrzebują.

Wszystkie artykuły